Moda to śmieszna rzecz. Zawsze zastanawiałem się jak to jest, że ktoś gdzieś ustali jakieś zasady, a potem rozchodzą się one po świecie. Ot tak. Najpierw jakieś śmieszne stroje na wybiegach, stroje z których cały „normalny” świat drze łacha, a potem w wersji unormalnionej opanowują one sklepy. Ale ubrania to nie wszystko. Są przecież trendy w architekturze, czy innych aspektach życia. Choćby webdesignie. I jeden z tych trendów – no cóż, nie będę ukrywał. Po prostu mocno mnie drażni.
Pewnie widzieliście nową ikonę Instagrama. Dziś wywołuje burzę w sieci, jutro pewnie większość osób o tym zapomni. No dobra, jak nie jutro to za tydzień, czy miesiąc. Taka prawda, przecież nie jest to coś na tyle ważnego, aby zaprzątać tym głowę przez długi czas, ale jeśli coś mi się nie podoba to głośno o tym mówię. I to coś więcej niż sama ikona tej aplikacji. Ale, ale. Może ktoś nie wie o czym mowa. Proszę:
Od razu zaznaczę – wyraźnie odcinam się od wszelkich prostackich tekstów w stylu „gejowskie kolory” i tak dalej. Nie będe się odnosił do tego w tej notce, ale zawsze śmiałem się z takich porównań, bo świadczą one tylko o inetelekcie osoby, która ich używa. Nie mam też nic przeciwko samym pastelowym kolorom. Są miejsca w których się sprawdzają i do których pasują, są takie w których mniej. To oczywiście w dużej mierze kwestia gustu i o gustach będziemy tu rozmawiać.
Wiecie co to „skeuomorfizm”? Wg wikipedii to „odtworzenie właściwości, kształtu, tekstury, barwy lub funkcji przedmiotu oryginalnego w materiale zastępczym” Skeuomorficzne ikony gościły w naszych smartfonach do roku 2013 kiedy to zaczęłby być wypierane przez „flat design”. I jak bardzo nie było to przemyślane (choć jak z modą – zupełnie nie wiem dlaczego akurat TAK ma być), jak bardzo nie lubiłbym minimalizmu w pewnych aspektach, to po prostu milion razy bardziej wolę ikonki skeuomorficzne.
Sporo z nich to po prostu piękności. Aby stworzyć taką ikonę potrzeba czasu i umiejętności. Kojarzą mi się z miniaturami różnego rodzaju, z upchniętymi w zamkniętą formę prawdziwymi przedmiotami. Jak w misternie odtworzonym domku, który zamieszkują lalki. Zresztą spójrzcie sami. Po lewej ikony wprowadzone w iOS7, po prawej stare ikony skeuomorficzne:
Nie bronię jakoś specjalnie tych efektów tworzących szklane refleksy na szklanych ikonach. Mówię o odwzorowaniach rzeczywistych urządzeń. Aparat wygląda jak mały aparat, notes to miniatura papierowego notesu, kompas jest jak wyjęty ze starego okrętu. I tak dalej. Oprócz tego, że te ikony po prostu cieszą moje oko, to dość łatwo kojarzę do czego służą. To jak z dyskietką – ciągle jest symbolem zapisu w tak wielu miejscach :)
Ja rozumiem potrzebę prostych logotypów! Ale ikony były dla mnie zawsze czymś więcej. I w sumie nie chce, by stały się prostymi symbolami narysowanymi jedną linią. Naprawdę! :(
Ale to nic. Zobaczcie jak piękne ikony skeuomorficzne można stworzyć:
No co zrobić. Po prostu je lubię i tyle.
A nowe ikony? Jak pisałem, cenię minimalizm i prostotę. Śmieję się zawsze z ludzi mówiących „takie coś mógłbym zrobić w paincie”. Ale nie zrobiłeś. I pewnie byś nie zrobił. Logo nie musi być skomplikowane, zobacz na Nike.
Ale ikony – nazwijcie mnie staromodnym dziadkiem, pewnie pod takich jak ja nie robi się ikon choćby Instagrama, ale po prostu wolę realistyczne ikonki I CO MI MOŻECIE ZROBIĆ? :)
A przecież można było nie iść tak daleko i zrobić choćby coś takiego:
No cóż. Show must go on. Ale tak jak tęsknię za ikonkami iOS6 (i wcale się do nich do końca nie przyzwyczaiłem), tak część mnie będzie tęskniła za tym ikonicznym (nomen omen) aparatem. I nie jestem w tym chyba odosobniony.