Rok temu miałem przyjemność występować na Kongresie Online Marketing. Przyjemność całkiem spora i okraszoną nieco adrenaliną – w pierwszym rzędzie siedział Profesor Bralczyk, więc zastanawiałem się dwa razy przed każdą końcówką i przyimkiem :) Ale nie o tym miałem pisać.
Miałem spory problem z wyborem tematu mojej prelekcji, aż w końcu postanowiłem podejść do kwestii internetu z zupełnie drugiej strony. Otóż często mówimy o różnego rodzaju nowościach i rzeczach, które dopiero nadchodzą. Kręcą nas, są fajne, wywołują efekt WOW. A potem wracamy do naszego poczciwego internetu. Takiego zwykłego, normalnego. Tak jakby po pokazie Haute Couture wejść do domów towarowych w małym miasteczku, na stoisko odzieżowe. I BANG! zderzamy się z rzeczywistością.
Czas w internecie nie płynie, czas zapieprza!
Cofnijmy się o 6 lat. Ja podczas prezentacji cofałem się o 5, ale przecież 6 lat to też nie jest aż tak dużo. Prawda? Nieprawda. To dużo. To cholernie dużo. Wiesz jak dużo?
W 2010 roku właściwie nie mówiło się o tabletach. Bo dopiero wtedy świat ujrzał iPada. A nie oszukujmy się, to iPad zapoczątkował boom na tablety. A smartfony? No cóż. Były. Wyglądały mniej więcej tak. Wiem, bo takiego właśnie miałem:
Ale dlaczego o tym w ogóle piszę? Otóż w roku 2010 zaczęła się na dobre epoka social media. Facebook co prawda powstał sześć lat wcześniej, ale to właśnie wtedy zaczął się book na fanpage i agencje social media. A działania z blogerami i działania na forach były już prowadzone od jakiegoś czasu.
Dlatego gdy widzę maila
„Jesteśmy JUŻ” na Facebooku!”,
albo informację o tym, że jakaś firma jest nowoczesna bo zdecydowała się na działania z blogerami to trochę się śmieję i widzę gościa obsługującego smartfon rysikiem. Wow, tak nowocześnie :)
Ale to nie ja!
Oczywiście ty już nie jesteś w tej archaicznej części sieci? Mam nadzieję. Przytoczę jednak trochę przykładów bycia sieciowym maruderem – wiecie, maruderzy to końcówka armii. Ci, którzy się zgubili lub celowo się ociągają. Patrzę sobie na sieć i mam wrażenie, że – chociaż mamy już 2016 rok i podobno wreszcie ROK MOBILE – tych maruderów jest całkiem sporo :(
Zapraszamy na nasz Wortal
Pamiętacie słowo „wortal”? Portal wertykalny. Pojęcie często nadużywane. Tak samo zresztą jak „portal” – tak nazywano prawie każdą stronę. Niestety wiele stron nadal stara się wyglądać jak wortal. Newsy po środku, kolumny po boku. Jak strona budowana na darmowym systemie zarządzania treścią. Ale układ to jeszcze pół biedy.
Naprawdę nie trzeba zatrudniać specjalistycznej agencji, by użyć tego co mamy pomiędzy uszami i wpaść na to, że… warto zastanowić się PO CO ludzie wchodzą na naszą stronę.
Kiedy wchodzę na stronę PKP, to w 99% wypadków będę chciał wyszukać połączenia. Nie będę chciał czytać o inwestycji PKP Dachy Nad Dworcami S.A. w Pizdowicach Niżnych, nie będę chciał czytać newsów o tym, że Zespół Kolejarzy z Wąchocka wyjechał na wyjazd integracyjny, nie będzie interesowała mnie znakomita ilość treści, która jeszcze niedawno była na pierwszym miejscu. Dziś całe szczęście dostęp do wyszukiwarki jest prosty. Zastanów się PO CO klient wchodzi na stronę. Jak nie stać cię na agencję, to chociaż zrób badania na znajomych. To już dużo daje.
Widać to genialnie na przykładzie restauracji.
Gra i trąbi zespół Kombi
Strony restauracji to oddzielny mini-świat. Po pierwsze często nadal są wykonywane w technologii Flash. W takiej, która już od kilku lat umiera – nie obsługują jej iphony, a i na innych urządzeniach dotykowych bardzo słabo sobie radzi. Co więcej, taka strona zazwyczaj ma animacje i muzykę. Ekhem, muzyka w tle zaczęła być passe jakieś 15 lat temu. Serio. Nie idź tą drogą.
Jeśli strona ma oddawać atmosferę miejsca, to niech znajdą się tam gdzieś fajne zdjęcia z lokalu i dobry foodporn, czyli ładne zdjęcia potraw. I tyle. Ale nie licz na oddawanie nastroju za pomocą strony, serio. Dziś dba się o to inaczej – zadbaj o dobre opinie w sieci, w serwisach typu Foursquare, czy na Facebooku. Fikuśny font nie sprawi, że ludzie cię polubią. I znowu – podaj ludziom to czego chcą? A czego chcą ludzie wchodzący na stronę restauracji? Zdradzę ten sekret:
- Menu z cenami
- Godziny otwarcia
- Kontakt i dojazd
Voilla! I te elementy muszą być dostępne jak najszybciej i widoczne z komórki. Na serio wchodzi z nich multum ludzi. Gdy szukasz fajnej knajpki na mieście, nie idziesz do najbliższej kafejki internetowej, tylko odpalasz wyszukiwanie na smartfonie, prawda? Masz jakieś 15 sekund, żeby przyciągnąć klienta. Zrób to dobrze. I pozwól mu… do siebie zadzwonić.
TELEFON!
Ok, jeśli macie zapamiętać JEDNĄ rzecz z tej notki, niech to będzie właśnie to. PODAJ SENSOWNIE NUMER TELEFONU.
Uwaga. Kierunkowy „0” przed numerem telefonu został wycofany… DZIEWIĘĆ LAT TEMU! Prawie dekadę temu! Dlaczego tak dużo firm nadal podaje numer z „0” przed numerem? Co więcej, często z różnymi kombinacjami nawiasów, spacji i takich tam.
Uwaga, zdradzę drugi sekret. Od kilku lat smartfony pozwalają wybrac numer przez kliknięcie na niego na stronie internetowej. Jednak musi on być podany w odpowiedniej formie – bez wstępnych zer, najlepiej bez nawiasów i spacji. Po ludzku. Na pewno nie w formie animacji flash, albo obrazka. Klik – dzwonię. Tak proste…
„Już pracujemy nad wersją mobilną strony”
Hahahaha. Szkoda, że nie „nasi pracownicy są już wyposażeni w aparaty telefonii komórkowej. Oznacza to, że można do nich dzwonić nawet wtedy gdy są w terenie!”. Nowocześnie, co? :)
Jeśli pracujesz nad wersją mobilną strony, to – poza niektórymi wypadkami – przestań. Bo jest za późno. Wersje mobilne, w formie okrojonych wersji desktopowych, miały sens gdy wyświetlacze miały 4 centrymetry, a strona ładowała się 30 sekund. Dziś mamy wielkie ekrany, różnej wielkości, oraz łącze często szybsze od tych domowych. Ja w domu mam Neostradę 10 Mbit, a na mieście LTE nawet 40 Mbit…
Dlatego preferowane są strony RWD (Responsive Web Design) – takie, które same dostosowują się do rozdzielczości urządzenia. Oczywiście nie zawsze i nie wszędzie, ale chcę pokazać, że nie ma co „myśleć” o wersji mobilnej. Ją dziś po prostu TRZEBA mieć.
Powiesz, że piszę o prehistorii
Nie będę podawał konkretnych przykładów. Nie lubię świecić tymi negatywnymi. Ale naprawdę cały czas spotykam się ze stronami z flashem, ze stronami na których nie mogę łatwo znaleźć rzeczy najważniejszych, a naprawde bardzo bardzo często spotykam się z numerem, którego nie mogę kliknąć. Albo takim, który ma zero na początku.
Wake up, Neo. It’s 2016.