Kiedy po dwóch latach pobytu w Szwajcarii wracaliśmy do Polski, postanowiliśmy sobie za część zaoszczędzonych pieniędzy kupić prezenty. Mary wybrała jakieś absurdalnie drogie szpilki (nigdy tego nie zrozumiem :P), a ja postanowiłem kupić sobie coś do odtwarzania muzyki w naszym nowym domu. Marzył mi się system multiroom sterowany telefonem. Był rok 2010, nadchodziła nowa dekada i postanowiłem, że to najwyższy czas, by mieć coś takiego w domu. Muzykę puszczałem już głównie z plików trzymanych na serwerze (istniał tylko Deezer, ale dość kiepski).
Rozejrzałem się nieco po rynku i zobaczyłem, że większość profesjonalnych systemów multiroom kosztuje grubo powyżej 10 tysięcy złotych. Tyle nie miałem, a byłem naprawdę bardzo nakręcony na to, by mieć coś z czego leniwie będzie sączyła się muzyka w salonie jak i w łazience – tak, zapragnąłem mieć głośniki nad wanną :)
Z systemów montowanych przez zewnętrzne firmy zrezygnowałem, poczytałem trochę o tych co oferują znane mi firmy (było sporo negatywnych opinii) aż w końcu natrafiłem na zupełnie mi nieznaną firmę Sonos. Okazało się, że produkuje ona właściwie tylko jeden produkt, a właściwie ich rodzinę. Właśnie system wzmacniaczy i głośników podłączany do sieci. Poczytałem, kupiłem, zakochałem się i… jestem w nim zakochany już od 6 lat. Serio.
Ale już na początku ustalmy jedno – to nie jest głośnik bluetooth, ani głośnik wifi. To coś więcej i zaraz wytłumaczę różnice. To cały zintegrowany system dźwiękowy, który przez te wszystkie lata rozrósł się o kolejne elementy. System może nie najtańszy, ale naprawdę genialny.
Sonos tworzy w domu własny system dźwiękowy – oparty najpierw o własną sieć bezprzewodową (jeden z elementów musiał być wpięty fizycznie do sieci kablem ethernet), od ponad roku można je skonfigurować tak, by korzystały z Wifi. Czym więc różni się od zwykłych głośników?
Tym, że to odtwarzacze, a nie głośniki. Sterujesz nimi za pomocą smartfona (kiedyś dedykowanego pilota z ekranem dotykowym ale z tego zrezygnowano), ale to Sonos odtwarza dźwięk, a nie twój telefon. A to zmienia dużo. Przy klasycznym głośniku, twój telefon (lub inne urządzenie) jest playerem. To znaczy, że jeśli w trakcie imprezy ktoś do ciebie zadzwoni, a najlepszym przypadku przerwie to muzykę. W najgorszym pójdzie na głośnik ;) Kiedy puścisz komuś coś z Youtube, pójdzie to na głośnik przerywają muzykę. Kiedy wyskoczysz z telefonem do sklepu bo skończył się alkohol – muzyka przestaje grać. I tak dalej.
Sonos jest sterowany specjalną aplikacją, którą może mieć kilka osób – wystarczy być wpiętym do tej samej sieci. Za jej pomocą wybierasz czego słuchasz, a także sterujesz głośnością. Ustawiasz piosenkę lub playlistę i zapominasz. No właśnie. Coś więcej o aplikacji.
Aplikacja
To spodobało mi się najbardziej. Sonosem można sterowac apką desktopową na komputer, apką na smartfony (iPhone, Android) oraz ipada. Co ważne można podpiąć pod niego różne zewnętrzne serwisy i usługi. Ja zacząłem od okrojonej wersji Deezera, dziś jest tego mnóstwo!
Spotify (bez tego nie miałoby to sensu!), Deezer, Google Music, Tidal, niedługo Apple Music. Wolfgang Concert Vault, Soundcloud, radia internetowe z TuneIn, LastFm, Napster, a także podpiąć do własnego serwera multimediów z mp3. Albo odgrywać kawałki, które mamy na telefonie. Wszystko steruje się za pomocą specjalnej apki, a nie z poziomu np aplikacji Spotify puszczając ją na zewnętrzny głośnik – jak już pisałem, Sonos nie jest głośnikiem, on sam odtwarza muzykę.
Za pomocą aplikacji możemy też bramkować poszczególne składniki systemu – albo w system multiroom (ta sama muzyka gra w różnych pomieszczeniach), albo puszczać różną muzykę w różnych, albo parować je w system stereo czy 5.1. No właśnie, teraz trochę o sprzęcie.
Składniki systemu
Teraz opiszę podstawowe składniki systemu. Ja w 2010 kupiłem dwa. Uwaga, od razu powiem jedno. Sonos nie jest tani. Nie jest drogi jak profesjonalne multiroomy, ale to konkretny wydatek. Tylko… ja kupiłem go 6 lat temu i nadal jest to najlepszy system ever, w dodatku nie miałem ani jednej awarii czy problemu :)
Te dwa moduły które poniżej opiszę są dość drogie i nie wiem czy kupiłbym je, czy te z zintegrowanymi głośnikami. Ale jak ktoś ma hajs – polecam.
To pierwszy element – kostka wielkości smartfona. Ma (jak każdy element systemu) wbudowany odtwarzacz i wypuszcza niewzmocniony sygnał. Po cinchach, kablu optycznym lub koncentrycznym – jak chcesz. Przydaje się, gdy masz już wzmacniacz i głośniki (np wieżę) i chcesz tylko moduł sterujący z którego puszczasz muzykę. Cena to około 1700 zł.
Drugi element systemu to nieco większa kostka która ma dodatkowo wbudowany wzmacniacz. A to oznacza, że wychodzi z niej już wzmocniony sygnał – po gołych przewodach, takich które wpinasz bezpośrednio w głośniki. Ja w poprzednim domu używałem go właśnie w łazience – podpiąłem go do dwóch głośników łódkowych, które to wmontowałem w gipsowy sufit nad wanną :) Przez ostatni rok działał u mnie w kuchni, podpięty do dwóch starych kolumn, teraz chcę do niego dokupić dwa wodoodporne głośniki i używać go w ogrodzie. Ten moduł jest jeszcze droższy i kosztuje ok 2500 zł.
***
Niedługo po moim zakupie pojawiły się w ofercie korzystniejsze cenowo moduły, które mają już wbudowane głośniki. Nie dość, że są tańsze, to nie potrzebują już nic więcej, po prostu grają same. Ale kupno tych modułów, które opisałem powyżej ma sens, gdy masz już bardzo dobry system dźwiękowy w domu i chcesz po prostu mieć dobre źródło dźwięku, sterowane smartfonem.
Jeśli chodzi o gotowe głośniki, to występują one w trzech wariantach: Play:1, Play:3 oraz Play:5.
Play:1 to najmniejszy z trzech zintegrowanych głośników. Ma 16 cm wysokości i kształt lekko zaokrąglonego prostopadłościanu. Jako jedyny jest odporny na wilgoć i pare wodną, więc nadaje się do łazienki. Jak na tak mały głośnik, naprawdę daje radę, warto go posłuchać. Co więcej, można kupić dwa i odpowiednio je sparować, aby rzeczywiście wypełnić duże pomieszczenie dźwiękiem. Kosztuje ok 1000 zł.
Play:3 jest większy i oczywiście ma wbudowane więcej głośników, co podnosi znacznie jakość dźwięku. Nadaje się spokojnie do większości kuchni, czy salonów. Ja właśnie kupiłem go do kuchni i jestem bardzo zadowolony z dźwięku, który z niego się wydobywa. Oczywiście można kupić też takie dwa i odpowiednio je sparować, ale to robi się już droższa impreza. Jeden Play:3 kosztuje ok 1500 zł.
Play:5 jest największy (choć tu tego nie widać) i rzeczywiście jest to potężne urządzenie. Gdyby nie fakt, że w salonie mam już porządną wieżę stereo (i podłączony do niej Sonos:Connect) to pewnie bym się na niego skusił. Słuchałem muzyki z niego na żywo i choć oczywiście ustępuje pewnie różnym profesjonalnym kolumnom, to dla mojego ucha był to totalny orgazm. Kosztuje ok 2 tys zł, co nadal jest znacznie mniej niż Connect:amp, a zabrzmi o wiele lepiej niż amp podłączony do większości standardowych kolumn.
***
Do systemu można dodać jescze dwa elementy, a mianowicie playbar (czyli poziomą belkę montowaną pod telewizorem), i subwoofer. Za pomocą tych dwóch elementów, oraz dwóch sparowanych ze sobą Play:1 można zbudować całkiem konkretny system dźwiękowy kina domowego. Drogawy (9 tys zł) choć naprawdę dobrej jakości.
Rzadko zdarza się, bym nie miał dysonansu pozakupowego. Często myślę sobie, że mogłem wybrać inny sprzęt, że to była nie do końca dobra decyzja. Sonos jest takim zakupem, który nigdy nie wywołał we mnie żadnych wątpliwości. Chwalę się nim, ambasadoruję go, polecam go znajomym od zawsze. Ma świetny interfejs (to dziś bardzo, bardzo ważne), genialną jakość, nie zawiesza się, nie ma opóźnień między składnikami systemu (nawet milisekundy mogą zupełnie rozjechać dźwięk), po prostu działa. Jeśli jesteś w stanie zainwestować nieco więcej kasy w dźwięk w swoim domu – polecam go z całego serca. Ja nie wyobrażam sobie za bardzo funkcjonowania bez Sonosa – słucham muzyki ze Spotify na moim maczku podczas pracy, słucham muzyki ze Spotify z mojego iPhone podczas jazdy samochodem, a Sonos jest doskonałym uzupełnieniem gdy po prostu spędzam czas w kuchni, czy salonie. Muzyka sączy się z głośników, w każdej chwili ją sobie zmieniam. Nie wyobrażam sobie praktycznie sytuacji w której przyjmuję gości i nic nie puszczam. Moje playlisty na Spotify to osobny temat na notkę, ale by podsumować jeszcze raz – daję ci moje słowo, że to będzie dobry zakup.
Co zamiast?
Jak pisałem, to nie jest najtańszy zakup. Na pewno taniej będzie odtwarzać muzykę z telefonu lub innego odtwarzacza (PS4, smartfon) albo Google Chromecast na głośniku bezprzewodowym. Ale pamiętaj, Taki Google Chromecast jest tylko urządzeniem pośredniczącym! Muzyka musi iść z jakiegoś źródła (zazwyczaj smartfona), musisz też mieć odpowiednie głośniki itp. To inne rozwiązanie. Sonos jest odtwarzaczem, więc on sam puszcza muzykę, nawet jak wyjdziesz z domu, czy wyłączysz telefon. Dodatkowo jego podstawową zaletą jest możliwość odpowiedniego parowania urządzeń – albo w celu stworzenia systemu multiroom, albo w celu storzenia systemu stereo czy 5.1 na kilku odtwarzaczach.