W poprzednim tekście (który wywołał oczywiście burzę jak wszystkie na ten temat) napisałem o rasiźmie, nienawiści i wysyłaniu do komór gazowych. Zanim zacznę pisać o moich poglądach, zanim napiszę jak widzę realnie przyjmowanie uchodźców, chcę napisać o podstawach. Bo dopiero wtedy mogę podjąć jakąkolwiek dyskusję. A nie zawrę tego w jednym tekście, bo będzie zbyt długi i chaotyczny.
Najpierw zadałem więc sobie pytania: czy uważam inne narody za gorsze od naszego? Czy ludzkie jest życzenie innym śmierci w komorach gazowych, czy jakiejkolwiek innej?
Teraz zadaję inne. Jakie są moje wartości?
Na końcu zadam trzecie: Co jest naprawdę moją wiedzą, a co urojeniami, plotkami, stereotypami i wyolbrzymieniem?
Pod tym tekstem też nie ma komentarzy. Bo bez sensu dyskutuje się o poglądach, których nie wypowiedziałem, a komentarze nie służą do dyskusji, tylko wklejania tych samych niesprawdzonych linków, niezależnie od tego co mówi druga strona. To bez sensu.
Byliście kiedyś na morskim rejsie? To doskonały sprawdzian pod wieloma względami. Tydzień lub dwa na małej powierzchni, czasem konieczność działania w stresie i w miarę ciężkich warunkach. To wtedy poznaję drugą osobę lepiej niż przez rok w Warszawie. To wtedy wychodzą z ludzi czasem różne rzeczy – okazuje się kto jest egoistą, kto leniem, kto panikarzem. I choć na drugi dzień może wyjść słońce, to obraz pozostaje.
Dziś takim momentem jest właśnie to co się dzieje. Nie chcę oczywiście bagatelizować tego co dzieje się TAM, bo tam właśnie rozgrywa się prawdziwa tragedia, ale to tutaj widzę co wychodzi z niektórych. Z niektórych wychodzi rasizm i nienawiść. Nieważne, że podżegany strachem. Ważne, że wychodzi. To dzisiaj mogę łatwo zaobserwować kto jest egoistą i materialistą, a kto nie. Tak, to emocje, to pochopne często słowa, ale właśnie takie momenty sprawdzają nas najlepiej. Każdy potrafi gadać gdy świeci słońce. Ważne co robimy, gdy nadchodzi sztorm.
A ja zacząłem się zastanawiać – dlaczego właściwie mamy pomagać tym ludziom?
Byłem nieco zagubiony. Bo trudno nie być. Postanowiłem więc, że sięgnę najgłębiej. Bo gdy nie wiesz jak się zachować, sięgasz do samej podstawy. Do swoich wartości. Bo to na nich opiera się nasze życie.
Zanim więc przejdę do tego JAK pomagać, czy to bezpieczne, czy się boję, odpowiem sobie na podstawowe pytanie. CZY pomagać i DLACZEGO w ogóle miałbym pomagać?
Jakie są moje wartości?
Opierają się one na dwóch filarach.
Pierwszy filar to chrześcijaństwo. I tu w sumie jest dość jasno powiedziane: „… a bliźniego swego, jak siebie samego.” Nie ma tam gwiazdki i przypisu „nie dotyczy czarnuchów i ciapatych” (co to w ogóle jest za słowo?). Nie ma przypisu mówiącego, że mówiącego, że mam stawiać tu jakieś warunki.
Zresztą wiecie co? Gdybym już miał je stawiać (bo nie oszukujmy się, nie jestem aż tak miłosierny jak Jezus) to nie miałbym problemu z jakąś muzułmańską rodziną. Miałbym większy problem z wieloma Polakami. Bo to nie jest przecież tak, że automatycznie mówimy jednym głosem, bo urodziliśmy się w tym samym kraju. Kiedy patrzę na to co dzieje się 11 listopada na ulicach Warszawy, to wiem, że to nie jest mój świat. I z nazwaniem TYCH ludzi moimi braćmi mam większy problem niż z tą muzułmańską rodziną, której zburzono dom.
Drugi filar to harcerstwo. Prawo według którego się wychowałem brzmi między innymi: „Harcerz w każdym widzi bliźniego…”. I znowu – nie mam tam przypisów. Przez wiele lat jeździłem na międzynarodowe zloty gdzie poznawałem muzułmanów, prawosławnych, i ateistów. Ludzi o wszystkich kolorach skóry.
Potem przypomniałem sobie jeszcze taki fragment Biblii:
„35 Bo byłem głodny, a nakarmiliście Mnie, byłem spragniony, a daliście Mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście Mnie.
36 Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie, byłem chory, a odwiedziliście Mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.
37 Wtedy sprawiedliwi odpowiedzą Mu: Panie, kiedyż to widzieliśmy Ciebie głodnym, a nakarmiliśmy Cię? Spragnionym, i daliśmy Ci pić?
38 I kiedyż to widzieliśmy, żeś przybył, i przyjęliśmy Cię? Albo żeś był nagi, i przyodzialiśmy Cię?
39 Kiedyż to widzieliśmy Cię chorego albo w więzieniu, i przyszliśmy do Ciebie?
40 A król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście dla Mnie.”
Tak. Nie mam wątpliwości. To są moje wartości.
Czy moją wartością jest materializm?
Czyli „co ja z tego będę miał?”. Nie, zupełnie nie. Nigdy tak nie było. Niektórzy tak mówią. Ja bynajmniej nie i z ręką na sercu nigdy taki nie byłem. Nie chce pomagać tym ludziom dlatego, że coś z tego będę miał.
Moja wieczna zagwozdka
Od kiedy ogarnąłem podział na lewice i prawicę (który oczywiście jest w rzeczywistości trochę bardziej skomplikowany), zacząłem zastanawiać sie nad pewną rzeczą.
Dlaczego to lewica kojarzona z antyklerykalizmem jest zazwyczaj o wiele bardziej wyczulona na ludzkie nieszczęście niż niby chrześcijańska prawica? Dlaczego osoby podążające ścieżką Jezusa Chrystusa są tak często kompletnie nieczułe na ludzkie cierpienie? I są materialistami? Nie mówią „pomogę” tylko „co ja z tego będę miał?”. To dla mnie niepojęte.
Oczywiście nie jest tak do końca. Tutaj lekki prztyczek w nos lewicy – tak jak teraz prawicowe media przeinaczają i używają stereotypów, tak wy często utożsamiacie Kościół Katolicki jedynie z pazernością niektórych kapłanów, pedofilią, moherami i tak dalej. A to nie tak do końca – sam Caritas robi mnóstwo dobra, a ja sam znam księży, którzy są chodzącym dobrem. Ale niestety gdy patrzę na osoby deklarujące konkretne poglądy, to właśnie typowa lewica jest bardziej wyczulona na ludzkie nieszczęście i chętna do niesienia pomocy (nie mówię o SLD, bo oni nie są ani lewicą, ani prawicą)
Nie jestem i nie byłem nigdy osobą przesadnie religijną. Zagniecie mnie łatwo z Biblii, uważam się za grzesznika, nie jestem w żadnym wypadku „turbokatolikiem” – nie byłem nigdy na pielgrzymce, nie należałem do żadnej wspólnoty, nie udzielam się na żadnym katolickim forum. Często nie zgadzam się z wypowiedziami wielu biskupów. Ale wierzę w Boga, wartości chrześcijańskie sa mi bliskie. No właśnie.
Czy miłość do bliźniego jest dla mnie ważna?
Rany, Przykazanie Miłości! Poprawcie mnie, ale to nie jest tak, że ono jest najważniejsze?
„Największe przykazanie
34 Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem,
35 a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę:
36 «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?»
37 On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem.
38 To jest największe i pierwsze przykazanie.
39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.
40 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy».”
I choć słuchałem tych mądrych słów od dzieciństwa to potem tak często widywałem osoby uważające się za katolicką prawicę, używające sformułowań upraszczających świat i zrzucających winę.
Tak sobie żartuję, że gdy ktoś złamie nogę nie zobaczy wyciągniętej ręki, usłyszy od niektórych konserwatystów tylko:
– No potknąłeś się, więc ją złamałeś. Kość pękła. Więc noga jest złamana. Swoją drogą – jak można przewrócić się na prostej drodze? Jakbyś się nie przewrócił, to byś nie złamał.
I to rozbrzmiewało we mnie mocnym dysonansem. I to zobaczyłem też teraz. Oczywiście pierwsze środowiska kwestionujące wyciąganie ręki do potrzebujących to prawica. Bo to muzułmanie (z którymi dialog prowadził JP2, ale to nieważne). Bo to obcokrajowcy. Dlaczego nie pomożemy najpierw naszym? I tak dalej.
Róbcie ewangelię!
A wtedy przemówił Papież. I już nie byłem zagubiony. Bo nagle okazało się, że Jezus nie żartował. Że on naprawdę mówił o miłości i pomaganiu. I że to jest właśnie moment „sprawdzam”. Że bycie dobrym katolikiem to nie jest gadanie o Biblii. Ani udzielanie się na Frondzie. Że rzeczywiście są momenty w życiu, kiedy Bóg sprawdza nasze miłosierdzie.
Kurde, nie chcę pozować na wspaniałego, miłosiernego chrześcijanina. Jestem daleki od takiego ideału, serio. Ale gdzieś tam zawsze czułem, że chrześcijaństwo to nie jest kwestia sztywnego przestrzegania reguł pod groźbą kary śmierci i wyklęcia. Tylko właśnie to co nosi się w sercu.
A jakiż to taniec zaczęły odstawiać prawicowe fora! Terlikowski co prawda pochylił skromnie głowę i powiedział że się podporządkuje, ale zaraz rozległy się głosy „Papież to biskup Rzymu”, „Papież jest nieomylny tylko w sprawach wiary” i tak dalej. No bo jak to? Papież? Nasz wódz? Językiem lewicy? :)
Całe szczęście okazało się, że jest więcej ludzi, którzy myślą podobnie jak ja. Którzy będąc katolikami chca pomagać imigrantom, którzy mają w sobie wrażliwość, która nie pozwala im mówić „TO NIE NASZA SPRAWA”
I to właśnie te wartości nie pozwalają mi biernie przyglądać się ludzkiej krzywdzie.
To nie jest tak, że automatycznie mówię „weźmy wszystkich, kogokolwiek, jakkolwiek!”. Nie, zupełnie nie! Ale czuję, że chce pomóc. Nie zamykam oczu, nie mówię „to nie nasi!”. Nie wymyślam wymówek dla samego siebie.
Wiesz, że to największa współczesna katastrofa humanitarna? Że ponad 11 milionów ludzi nie ma dachu nad głową? Czy po Tsunami, Katrinie, czy Haiti też mówiliście „to nie nasi, niech im pomogą państwa, które są obok”? Nie.
Czy jestem odważny?
I jeszcze jedno. Odwaga. Czy uważam się za osobę odważną? Średnio. Ale gdy w mojej głowie kłębi się myśl „przecież to niebezpieczne, lepiej żeby nie przyjeżdżali” widze Irenę Sendlerową, która ukrywała tylu Żydów. Ryzykując śmierć.
TO było dopiero trudne! Ileż odwagi mieli nasi dziadkowie i pradziadkowie! Wychwalamy ich odwagę, zakładamy patriotyczne koszulki, oglądamy o tym filmy. Ale gdy chodzi o nas to mówimy „ej, to niebezpieczne, lepiej będzie dla nas jak wybudujemy mur i udamy, że nie domyślamy sie co dzieje się po jego drugiej stronie.”
Czym jest dla ciebie odwaga? Działa ona tylko w przypadku gdy potrzebują Cię „twoi”? Czyli kto? Polacy? Ludzie z twojego miasta? A może dzielnicy? Kto?
„Kalinizm”
Napiszę jeszcze o „kaliniźmie” – użył tego sformułowania Tomek Sulewski, nie wiem czy sam je wymyślił, czy ktoś użył go wcześniej. Nawiązuje to oczywiście do Kalego z Pustyni i w Puszczy, który mówił:
„Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy (…) to jest zły uczynek (…). Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.”
I tak właśnie rozumujemy. Dziś ciągle słyszę „ale to co innego„.
- Kiedy mówimy o Wielkiej Emigracji to słyszę „ale to co innego!”. Pewnie, że innego. Mickiewicz, Słowacki, Chopin. Dumni jesteśmy z naszym emigrantów, prawda?
- Kiedy mówię o babci mojej żony, która przeżyła na Syberii tylko dlatego, że pomagała im miejscowa ludność (dzieląc się ostatnią kromką chleba) to słyszę „ale to co innego!”
- Kiedy mówię o pomaganiu Żydom podczas II W.Ś. to słyszę „ale to co innego!”
- Kiedy mówię o tym, że to hilterowcy wysyłali do komór gazowych to słyszę „ale to co innego!”
Zawsze CO INNEGO! To nie to samo. To coś zupełnie innego. I tak dalej. Dlaczego?
Jasne, jasne. My, Polacy. To co innego. Nam się należy. Nas powinni wpuszczać do każdego kraju. Znieść wizy do USA. Pozwolić pracować gdzie się da. Przecież my jesteśmy wspaniali, miłujący pokój.
Wiecie co? Gdy przyjechałem do Szwajcarii – a mieszkałem tam półtora roku – zobaczyłem plakaty, które przedstawiały nas – imigrantów ze wschodu. Wyglądały tak:
Te wrony to my. Według szwajcarskiej prawicy. Rozdziobujemy ich kraj. Prawdę mówiąc nic nie rozdziobywaliśmy, bo dostawaliśmy normalną pensję i płaciliśmy składki, ale mimo wszystko czułem się kiepsko.
Choć – KAMAN – to tylko jakiś tam plakacik w kraju, w którym żyłem jak król.
Zaraz usłyszę – ale tu nie żądałeś socjalu. A skąd wiesz kto będzie go żądał? Skąd wiesz, że te osoby nie będą chciały pracować? Robić rzeczy, których Polacy często się nie podejmują? Ile to razy słyszę od znajomych że nie ma kto przerzucić gnoju u nich w stajni, czy zająć się ogródkiem! Już z góry wiesz, że będą to lenie, terroryści itp? Skąd? Prawica szwajcarska tak myślała właśnie o nas. Lewica odpowiedziała im gdy mieli rozszerzyć Schengen o nowe kraje plakatem z hydraulikiem i napisem „Inwazja polskiego hydraulika jakoś nie nastąpiła”
ZAWSZE, ale to ZAWSZE spróbuj wczuć się w drugą stronę. I wyobraź sobie porównywalną sytuację. Błagam, nie jesteśmy narodem wybranym.
Mogę wkleić link o tym, że Polacy sa najliczniejszą mniejszością w więzieniach w UK.
Mogę wkleić setki cytatów z Rydzyka mówiących „jestem ponad prawem” albo o tym, że państwo powinno być zespolone z kościołem.
Mogę wkleić informacje o tym jak wzrosły kradzieże samochodów po Schengen – przez Polaków.
Mogę, mogę, mogę. Linki, linki, linki. Pojedyncze wydarzenia, niesprawdzone źródła. Ale o tym będę pisał następnym razem.
Ale nie – ZAMYKAMY OCZY. Polacy dobrzy, „araby” złe. Tak jest łatwiej.
Strach
Jeszcze raz – to bardzo, bardzo ciężki temat. Boimy się o nasze rodziny, boimy się o siebie. Bedę jeszcze o tym pisał. Ale do znudzenia – najpierw odpowiedzmy sobie na trzy bardzo ważne kwestie:
- Czy żywię pogardę dla innego człowieka dlatego, że jest innego kolory skóry lub religii, czy chcę jego śmierci?
- Czy mam w sobie potrzebę pomocy innym ludziom?
- Czy wierzę we wszystko co widzę w sieci? Jaka jest prawda, czy ulegam stereotypom, ekstrapoluję to co słyszę na wszystkich?
I wtedy, dopiero wtedy możemy porozmawiać o tym co i jak.
- Bo ja nie będę rozmawiał z ludźmi, którzy są rasistami i brzmią jak naziści.
- Bo ja nie mam wspólnego języka z ludźmi, którzy dbają tylko o siebie i zysk.
- Bo ciężko się rozmawia bez faktów, o urojeniach i przekłamaniach medialnych.
W trzecim tekście napisze o punkcie numer 3. Tak się składa, że pojutrze lecę do Niemiec i już wiem o czym będę rozmawiał z moimi niemieckimi znajomymi.
Strach powoduje w niektórych, że stają się zwierzętami. Strach powoduje, że niektórzy przestają myśleć logicznie i ulegają stereotypom, dezinformacji i manipulacjom. Wyolbrzymiają, mieszają swoje koszmary z rzeczywistością. Oszukują sami siebie, że wiedzą wszystko o islamie (choć nie wiedzą nawet tego, że ekstremiści islamscy to tylko 7% wszystkich muzułmanów, tego, że w niektórych krajach muzułmańskich kobiety traktuje się lepiej niż u nas i tak dalej).
Piszesz, że to terroryści, bo tak. Nie wiesz do końca, coś tam zobaczyłeś w sieci, takie filmy zawsze działają na wyobraźnię. Ja mógłbym z samego polskiego Youtube zestawić obraz Polaka, którego wszyscy byśmy się wstydzili. Mamy to do siebie, że wierzymy w większość zdjęć, większość filmów. Nie zastanawiając się nad skalą. Ale o tym będę pisał w następnym tekście. Chociaż trochę muszę…
Tymczasem wierzę, że jesteś człowiekiem, wierzę, że chcesz pomagać innym ludziom i życie ludzkie jest dla ciebie wartością. Czy to lewicowa wrażliwość, czy chrześcijańska wiara w Jezusa. Wiem, że tak jest, wiem, że w sporej części osób to po prostu gdzieś tam się zagubiło. A jak się zagubiło – zastanów się. Jezus nie mówił nic o pomaganiu tylko Polakom, prawda? I nie wydaje mi się, by ironizował, lub mówił to wszystko dla jaj.
Chyba, że dobrze wiesz, że to nie twój świat. Że jesteś materialistą, robisz wszystko tylko dla zysku, nie rusza cię to. Niech giną. Ok, akceptuję to, ale wspólnego języka nie znajdziemy.
Jak pomagać?
Aha, jeszcze coś. Po ostatniej notce napisała do mnie Polska Akcja Humanitarna. Bardzo ich cenię i z chęcią przekażę kilka faktów. Jak pomagać teraz?
Trwający od ponad czterech lat konflikt zbrojny w Syrii doprowadził do destabilizacji politycznej i gospodarczej kraju i spowodował największą współcześnie katastrofę humanitarną na świecie. Obecnie 12,2 mln osób potrzebuje pomocy humanitarnej. Intensywne walki sprawiły, że ponad 11 milionów Syryjczyków zmuszonych zostało do ucieczki ze swoich domów. Według raportu ONZ ponad połowa z nich to dzieci. Warunki, w jakich żyją obecnie Syryjczycy są dramatyczne. Tam, gdzie wciąż toczą się walki brakuje wszystkiego – żywności, wody, lekarstw, elektryczności, schronienia. Ludzie boją się o swoje życie i życie swoich dzieci, dlaczego decydują się na ucieczkę z domów i poszukiwanie bezpiecznego schronienia. Odpowiadając na te wyzwania, Polska Akcja Humanitarna niesie pomoc Syryjczykom od 2012 roku. Jako jedna z niewielu organizacji na świecie docieramy bezpośrednio do potrzebujących w ogarniętym wojną kraju. Do tej pory pomogliśmy ponad 640 tys. Syryjczykom w północnej części kraju (prowincje Idlib i Hama) zapewniając im dostęp do żywności, wody i opieki medycznej. Dzięki zapewnieniu dostępu do podstawowych potrzeb takich jak żywność czy woda, pomagamy przeżyć rodzinom znajdującym się na terenie Syrii. W 2014 roku z powodu konfliktów zbrojnych i prześladowań 60 mln ludzi zmuszonych było do ucieczki ze swoich domów w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia, w tym ok. 20 mln to uchodźcy szukający pomocy poza granicami swojej ojczyzny. Według UNHCR, w 2014 r. każdego dnia 42,5 tys. osób stawało się uchodźcami, lub osobami przemieszczonymi wewnątrz swojego kraju. To czterokrotnie więcej niż cztery lata temu. Obecnie pracownicy PAH udzielają pomocy humanitarnej uchodźcom wewnętrznym w Syrii, Somalii, Sudanie Południowym oraz na Ukrainie. Ci ludzie potrzebują naszego wsparcia każdego dnia. Aby móc podejmować długofalowe działania niezbędna jest regularna pomoc finansowa. Wojna w Syrii to przede wszystkim dramat cywili, o którym nie możemy zapomnieć i których nie możemy zostawić samych. Dlatego apelujemy o solidarne wsparcie, którego tak bardzo potrzebują teraz Syryjczycy.
Pomóc można na wiele sposobów:
- Poprzez wpłaty na konto: BPH 91 1060 0076 0000 3310 0015 4960 z dopiskiem „Syria”
- Wpłacając on-line przez stronę: www.pah.org.pl/wspieraj-nas
- Dołączając do Klubu PAH SOS: www.pah.org.pl/klub