Dziś pojechaliśmy sobie na szybki wypad do Łodzi. Dojazd z Warszawy jest teraz bajecznie prosty – mieszkamy przy samej S8, za chwilę zamienia się ona w A2 i już po godzinie jesteśmy na miejscu. Problem polega na tym, że o ile czasowo i kilometrowo to niedużo, to jest to trasa bardzo podnosząca ciśnienie. Bo jak już pisałem kilka razy, Polacy niestety nie przyzwyczaili się jeszcze do autostrad i kompletnie nie potrafią na nich jeździć.
Pisałem ostatnio o blokowaniu lewego pasa. Nadal to oczywiście podtrzymuję. Jechanie lewym pasem, podczas gdy prawy jest wolny i dostępny, to buractwo – w wielu krajach dostaje się za to mandat. U nas teoretycznie też, ale w praktyce nikt tego nie egzekwuje. I tak, ja sam nienawidzę gdy ktoś wlecze się na lewym pasie, podczas gdy ja chcę jechać szybciej, lub – a to najgorsze – w ostatniej chwili zmienia pas, zajeżdżając mi drogę i wjeżdżając przed nos.
Ale widzicie – nawet szybka jazda lewym pasem i chęć skorzystania z niego w celu wyprzedzania samochodów jadących prawym, nie zwalnia z myślenia.
Otóż gdy zbliżam się do samochodu który potencjalnie blokuje mi przejazd, zawsze robię jedną bardzo ważną rzecz. Minimalnie przesuwam się w lewo lub w prawo i oceniam sytuację przed nim. Czy on rzeczywiście zagapił się, choć powinien zjechać na prawy? A może przed nim również ciągnie się sznur pojazdów? Może on też czeka aż one zjadą? Może ta cała kolumna samochodów właśnie wyprzedza przyklejone do siebie autokary? A może to dwa wyprzedzające się TIR-y zablokowały lewy pas i wszyscy czekają aż się zwolni? W tym wypadku sprawa jest prosta – czekam aż kolejne pojazdy skończą manewry i finalnie pozjeżdżają lub odpowiednio przyspieszą.
Niestety nie wszyscy są w stanie to pojąć. I chyba bardziej od tych, którzy blokują lewy pas, do szału doprowadzają mnie goście pełni testosteronu, którzy wjeżdżają mi na zderzak, świecą długimi, chociaż przede mną ciągnie się sznur samochodów. I o ile rzeczywiście zjechałbym gdybym przypadkiem się zagapił i zablokował pas, o tyle w tym przypadku nie widzę zupełnie powodu dla którego miałbym nagle zjechać na prawy, zwolnić dwukrotnie przyklejając się do jakiegoś TIR-a i przepuścić Jaśnie Pana Hrabiego. Niby dlaczego? A może po prostu to już wjazd do miasta, może koniec weekendu, może po prostu jest korek? I teraz wszyscy nagle mają przepuścić gościa któremu zaraz jajka eksplodują od testosteronu? Jest w jakiś sposób uprzywilejowany?
Tak więc jeśli rzeczywiście masz powód, by jechać szybko, jeśli rzeczywiście chcesz cisnąć lewym, jeśli chcesz komuś przypomnieć, że powinien zjechać na prawo, najpierw upewnij się, czy nie jest to cała kolumna samochodów, czy nie ma po prostu korka.
Dziś jeden z takich kretynów jechał dosłownie metr za mną, przy prędkości 130 km/h. Gdyby nie to, że jechałem z dzieciakami, zahamowałbym. Chociaż nie, taki wypadek mógłby pochłonąć więcej ofiar, niewinnych ofiar. Tylko dlatego, że Jaśnie Wielmożny Pan Testosteronowy Hrabia, chciał by korek się rozstąpił niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem, tak, by on mógł porządnie docisnąć swoją stuningowaną betę. No więc nie. To tak nie działa. Kolumna na lewym pasie zaczyna rozjeżdżać się od przodu. O ile nie jesteś pojazdem uprzywilejowanym, nie będę przerywał mojego manewru wyprzedzania większej kolumny, tylko dlatego, że chcesz przejechać.
Tak więc kierowcy, nie blokujcie lewego pasa gdy prawy jest wolny, ale z drugiej strony jeśli chcecie kogoś z niego przegonić, ogarnijcie najpierw sytuację.