Zwlekałem z tą notką. Oj długo zwlekałem. Bo miałem trochę obiekcji. Owszem, zgodziłem się testować szczoteczkę do zębów, bo Mary robiła test różnych szczoteczek dla dzieciaków, które równolegle dostaliśmy do testów, ale myślałem sobie… kurde, szczoteczka. Pisałem już o aplikacjach, telefonach, hulajnogach, obiektywach i wielu innych rzeczach, ale szczoteczka…

I tak mijały miesiące, a ja – choć myłem ciągle nią zęby – nie mogłem zebrać się do notki. Ale w końcu pomyślałem sobie – kurde, w końcu na każdym prawie zdjęciu się szczerzę. I zęby podobno mam całkiem niezłe. I nienawidzę chodzić do dentysty (jak pewnie większość osób), więc dlaczego miałbym o niej nie napisać? A więc nadejszła… i piszę.
Jak to było
Używałem w życiu różnych szczoteczek, między innymi obrotowych i sonicznych. Obie wydawały się lepsze od tradycyjnej i choć nie znam się na tym jakoś specjalnie, to byłem z nich zadowolony. No prawie.
Po pierwsze szybko wyczerpywała się im bateria. Branie ich na jakikolwiek dziki wyjazd do lasu odpadało zupełnie, a i do cywilizacji mi się nie chciało – kabel, podstawka, kończyło się to na zwykłej szczoteczce.
Po drugie – nie wiem dlaczego, ale przeżywały maksymalnie rok, może półtora. Po czym po prostu umierały. Nie wiem, może te drgania je wykańczają? ;)
Soniczna vs ultrasoniczna (ultradźwiękowa)
Tak czy inaczej postanowiłem wypróbować i opisać szczoteczkę ultradźwiękową Megasonex. No właśnie – już na starcie dowiedziałem się, że jest różnica między szczoteczkami sonicznymi i ultradźwiękowymi. Bo, że te obrotowe są inne to raczej wiadomo. W przypadku tych dwóch typów zaś wibracje są minimalne i niewyczuwalne. Prawdę mówiąc w przypadku tej ultradźwiękowej nie czuje się ich w ogóle. A to podobno dlatego, że dzięki jakiemuś super-duper kryształowi drga 96 milionów razy na minutę, podczas gdy soniczna – 15 tys do 40 tys. To jest zupełnie niesłyszalne, podobno też ma działanie antybakteryjne. Sprawdziłem w necie – tyle ile mogę nie będąc specjalistą – i rzeczywiście tego typu wibracje stosuje się w medycynie, także choćby do leczenia kości, czy zdejmowania kamienia nazębnego.
Największy problem miałem z oceną efektu. Bo wiecie, teoretycznie każdą szczoteczką mogę domyć zęby, nie jest to problem. Fakt jest jednak taki, że tej nie słychać w ogóle, nie jest “agresywna” to znaczy normalnie myje się nią zęby, a te drgania są mocno “w tle”. Zresztą wikipedia ma na ten temat osobny artykuł i tam pokazana jest właśnie TA szczoteczka :)
Bateria
I na koniec moje największe zaskoczenie. Otóż przez kilka miesięcy używania tej szczoteczki (choć przyznaję się, że nie zawsze myję 3 minuty, czasem używałem też zwykłej) nie wyczerpała mi się bateria. Aż nagle – pach, koniec. Zacząłem więc zastanawiać się jak się ją wymienia, znalazłem pudełko i… ze zdziwieniem zobaczyłem, że tam jest ładowarka. Normalną szczoteczkę ładowałbym już wiele razy, zresztą zazwyczaj odkładałem do ładowarki. Tę można ładować raz na kilka tygodni a nawet miesięcy.
Cena
Co do ceny – nie jest to szczoteczka najtańsza, bo w całym zestawie kosztuje ok 600 zł. Szczoteczki soniczne są zazwyczaj 2-3 razy tańsze, ale jak już pisałem to jest technologia o jedno oczko wyżej, więc musi kosztować :)
(Do wpisu została udostępniona w barterze w.w. szczoteczka, choć zgodnie z moimi zasadami testów nie pobieram za nie wynagrodzenia)