20 lat temu zadebiutowała pierwsza konsola Playstation. To ta, której jestem psychofanem – a wiecie, że marki, które kocham – kocham bezgranicznie. I w sumie jako człowiek który nigdy nie chodził do gimnazjum, powinienem to pamiętać, ale… no właśnie. Nie pamiętam. Zupełnie. Dlatego, że moja historia z konsolami zaczęła się znacznie później.
20 lat temu. Rok 1994. Rok w którym skończyłem 17 lat :) I byłem pełną gębą zanurzony w gloryjnej rasie PC gejmerów. Brudni konsolowi pezanci pykali sobie wtedy głównie na Pegasusach, których nawet nie dotykałem. Jeszcze żyło we mnie wspomnienie kochanej Amigi, wspaniałych gier i demosów, w uszach rozbrzmiewała muzyka którą uwielbiam do dziś. Ale stałem się już PC-towcem, od momentu w którym Tata zakupił Pentiuma.
I to właśnie te dwa komputery – PC, Amiga oraz trzeci – wcześniejszy Commodore 64, wypełniły większość mojego gejmerskiego życia. Najpierw różnego rodzaju platformówki i inne 8-bitowe dżojstikołamacze, później przygodówki i RTS-y, turówki i tysiące innych gier. Zarwane noce, słońce które tylko przeszkadzało – been there done that. Uwierzcie mi. Doszedłem nawet do etapu wyłączenia bezpieczników w domu przez Tatę, który chciał zmusić mnie do odejścia od kompa (grałem 3 dni i trzy noce z bardzo krótkimi przerwami na sen w Sid Meier Pirates na Amidze).
Aż w końcu przyszedł moment sprzedaży PC. Dlaczego? Wyjeżdżałem za granicę, nie potrzebowałem stacjonarnego kompa, wystarczał mi mój Macbook. Ostatnią grą w którą grałem na PC był Assassin’s Creed, który zresztą znudził mnie, przerwałem w połowie. Ach, zapomniałbym, to było już całkiem niedawno, bo 6 lat temu :)
W Szwajcarii do której się przeprowadziliśmy miałem mnóstwo czasu. Bez wchodzenia w detale – nie pracowałem przez 1,5 roku, zajmowałem się domem. Nie mieliśmy jeszcze dzieciaków, więc właściwie cały dzień był mój. A że, w Szwajcarii zarobki są wysokie, a elektronika w tej samej cenie co w reszcie Europy, któregoś pięknego dnia wpadłem na pomysł zakupu PS3. Marysia nie dała się długio przekonywać – po raz kolejny powiem, że jestem dumnym mężem gamerki, która nie dość, że lubi grać, to jeszcze lubi patrzeć się jak gram. Cud kobieta! ;)
Przekonałem ją Little Big Planet (które to zresztą zmaksowała). A potem… potem zacząłem zakochiwać się w PS3 coraz bardziej. I w bardzo krótkim czasie zostałem konsolowcem pełną gębą.
Śmieszą mnie wojny PC vs konsole, tak samo jak śmieszą mnie wojny android vs iPhone. Brałem je na poważnie w czasach Commodore vs Atari :) Ale tak czy inaczej napiszę czym dla mnie różni się granie na PC od grania na konsoli. Z punktu widzenia posiadacza obu maszyn – niedawno kupiłem PC, choć gram na nim zdecydowanie mniej :)
1. Gra się inaczej
Kiedy grałem na PC, wracałem ze szkoły, waliłem plecak w kąt, zamykałem się w swoim pokoju, siadałem wpatrzony w monitor i odcinałem się od świata. Dziś spędzam cały dzień przy kompie, więc ostatnią rzeczą którą chcę robić jest spędzanie tam całego wieczoru. W moim nowym/starym domu udało mi się wyasygnować pokój na geekroom (do czasu kiedy dzieciaki podrosną) w którym mam wygodne fotele-pufy, ekran i rzutnik. Pod ręką puszka piwa lub szklaneczka whisky, jakiś popcorn, to trochę bardziej przypomina mi oglądanie filmu niż siedzenie przy kompie. Większy chill. Dodatkowo lepiej gra się z kimś.
2. Gra się towarzysko
No właśnie. Na PC zaczęło mi brakować wspólnego grania. Kiedyś, Na C64 i Amidze grało się na dwa joysticki. Później na PC pamiętam tylko Settlersów 2, grałem z moją ówczesną dziewczyną na splitscreenie. Potem czasem LAN party, ale później nadeszła era gry po sieci. I mnie to nigdy aż tak bardzo nie kręciło. Po prostu fajniej gra się razem z kimś kto siedzi obok – jestem dość towarzyską osobą i po prostu to lubię. Na konsoli często gram we trzy osoby – z kumplem i żoną. Czasem z moim Frankiem. Wiem, wiem, na PC też niby się da. Ale jakoś większość gra sama :)
3. Gry są drogie
No niestety. Gry są cholernie drogie. Ja wychowałem się w kulturze darmowych gier – najpierw z grami przychodził Wujek Bogdan, potem jeździło się na giełdę na Grzybowską i kupowało piraty. Potem ściągało się je z sieci, aż w końcu oryginały potaniały na tyle że co lepsze kupowałem. Kosztowały poniżej 100 zł. Dzisiaj, chociaż moje zarobki wzrosły znacznie, nadal biję się w myślach czy kupić grę za 300 zł. Całe szczęście współpracuję teraz z wydawcami i dostaję egzemplarze recenzenckie, ale nadal uważam, że to chore ceny :(
4. Gry są inne
Pamiętam, że Assassin’s Creed 1 zupełnie nie podszedł mi na PC. Był dziwny. Sterowanie było dziwne, ja i tak nie lubiłem TPP (o tym zaraz), nie było ludzkich save’ów, była automatyczna regeneracja. Dziwne. Teraz zupełnie mnie to nie dziwi. O save’ach się nie myśli, a gry bez regena wydają się trudne :) Gry konsolowe są hmmm może prostsze? Mam wrażenie, że bardziej casualowe, co mnie akurat odpowiada. Nie jestem hardkorem i nigdy nie byłem, nie mam aż tyle czasu. Assassina przeszedłem potem na konsoli i wsiąkłem, jak wiecie, zupełnie.
Co ciekawe – choć może to tylko kwestia mnie – te gry nie wciągają mnie aż tak bardzo. Gram maksymalnie do północy, nie jestem w stanie zarwać całej nocy. I nie, nie jest to kwestia mnie i mojego starzenia się – odpaliłem sobie na PC Sim City oraz nową Civkę i nadal jestem w stanie zapomnieć się nad nimi do rana (w lato grałem do 3.00).
(No dobra, chyba jedyna gra która wciągnęła mnie tak samo to nowe GTA, ale ona rzeczywiście jest wykręcona w kosmos.)
5. FPP vs TPP
Ciekawostka – o ile na PC nie lubiłem Third Person Perspective (dlatego nie grałem w grę tąb rajder), a uwielbiałem First Person Perspective (Duke, Half life, Dark Messiah), to na konsoli jest na odwrót. FPP nie lubię (chyba, że z autoaimem) bo po prostu nadal po 6,5 roku nie umiem dobrze celowac padem. W TPP gra mi się miodnie. Może też dlatego, że na PC grałem zawsze na invert mouse :) Nie wiem – po prostu polubiłem to, że widzę bohatera chyba.
6. Nie muszę robić upgrade’ów
Nie byłem nigdy freakiem detali, po prostu nie miałem nigdy tyle kasy żeby kupować topowe karty graficzne. No dobra, mam dopiero teraz – po raz pierwszy kupiłem w miarę topowego PC (do montażu video). Jednak i tu od razu dokupiłem RAM i zacząłem zastanawiać się nad dokupie… STAHP! Nie! To jest straszne w PC. Pewnie w konsoli też chciałbym dokupić lepszą grafę GDYBY to było możliwe i coś dawało, ale nie da się. Może i lepiej. Devóv też nie kusi, żeby robić bardziej wymagające gry, bo wiedzą na czym stoją. Jasne, jasne, przed wypuszczeniem PS4, gdy na PS3 były już o nieeeebo gorsze od PC-towych odpowiedników, ale coś za coś.
7. Nie mogę modować
No właśnie, skoro jesteśmy już przy detalach i modowaniu. Skyrim. Widziałem w pełni zmodowaną wersję na PC i płakałem gdy odpalałem mojego suchara na PS3. Wyglądał jak prevka jakaś przed renderem ;) Co zrobić, taki los. Ale znowu – to trochę jak z iphonem i androidem. Fajnie, że sa mody, fora na których o nich się gada, instaluje, coś nie działa, coś działa, jakieś patche sratche, NIE. Nie mam na to czasu. Po prostu.
***
Kupiłem PS4 zaraz po premierze. Oczywiście dla Assassin’s Creed 4. Watchdogsi nieco zawiedli, czekam na inne w pełni nextgenowe tytuły. GTA5 zachwyca wizualnie totalnie, The Last Of Us w wersji remastered wgniótł mnie w fotel. Uwielbiam wieczorkiem, po położeniu dzieciaków spać, walnąć się na miękki fotel, włączyć rzutnik i wzmacniacz 5.1, otworzyć piwo i na luzaku pobiegać którymś Assassinem po dachach, pojeździć furami po Los Santos lub deskorolką po San Vanelona. Bez spiny, bez rywalizacji online z wyćwiczonymi gimbazjalistami z Azji. Jakoś mnie do PC nie ciągnie. Stoi, mogę zainstalować setki gier ze Steama, ale jakoś po prostu mi się nie chce zasiadać przed monitor po całym dniu.
Jestem brudnym, konsolowym pezantem. I dobrze mi z tym. Love PS4 <3
P.S. Grałem nieco na Wii poprzedniej generacji i nadal uważam ją za świetną konsolę na imprezy. Ma fajne, proste gry z zerowym learning curve i świetne pomysły. Bawiłem się nieco Kinectem, ale wolałem Move i jego precyzję. Czekam ja jakieś ruchowe gry na PS4.