Bardzo długo nie mogłem przekonać się do czatu Facebooka. Choć konto na fejsie założyłem w 2007 roku, a w okolicach 2010 była tam już całkiem spora część moich znajomych, to do komunikacji używałem w dużej mierze GG. Pewnie już tego nie pamiętacie, ale na samym początku wiadomości i czat działały niezależnie – wiadomości były mini mailami – miały treść i temat (!), a czatować można było tylko z osobami, które są online. Czat był niestabilny, nie mogłem się też przekonać do gadania w tym małym okienku. A na GG byli wszyscy, poza tym Adium z którego wtedy korzystałem, służył mi też do czatowania wewnątrz firmy. Aż w końcu GG zaczeło powoli umierać, czat połączył się z wiadomościami i nie wiadomo kiedy wyparł żółte słoneczko.
Nadal nie kocham czatu i bardzo żałuję, że nie ma opcji wyłączenia go, choćby na czas wyjazdów. Wtedy to korzystam z netu sporadycznie, a miliony osób coś mi piszą i czegoś ode mnie chcą. Ba, nawet gdy jestem na miejscu większości ludzi nie chce pisać się maila, tylko piszą na fejsie. Ok, rozumiem, ale to narzędzie nie nadaje się do niczego poza towarzyskim pierdu pierdu. Nie da się flagować wiadomości do późniejszego przeczytania, czy zajęcia się nimi, a wyszukiwanie starych wiadomości jest upierdliwe. Forwardowanie także. To po prostu nie jest narzędzie do pracy.
Ale jest rzecz, która mogłaby choć trochę rozświetlić (nomen omen!) czat, rzecz rodem z GG. Statusy!
Ale… przecież statusy już są! Na fejsie! Nie, zupełnie nie. To coś zupełnie innego. I pokolenie GG to zrozumie.
Status na fejsie to coś zupełnie innego. To pewne stwierdzenie rzucone we wspólną przestrzeń, głośna wypowiedź, zaproszenie do komentowania, czy lajkowania. Status na GG był czymś zupełnie innym. Był bardziej prywatny, choć publicznie widoczny. Nie można było go skomentować, chyba, że ktoś napisał bezpośrednio do ciebie. Status na GG był mniej pretensjonalny. Gdy rzuciła cię dziewczyna, wrzucałeś do niego słowa piosenki i liczyłeś na to, że zobaczy. Nikt nie skomentował tego w głupkowaty sposób, a nawet gdy to zrobił, pisał bezpośrednio do ciebie. Ba, była nawet opcja automatycznego ustawiania statusu zgodnego z piosenką, którą puszczałeś w Winampie! :) Tak, za tym też tęsknię rzecz jasna.
Ale status służył jeszcze czemuś, czemuś zupełnie innemu. Przecież zanim pojawiła się opcja statusów opisowych, istniała tylko opcja predefiniowanych statusów, które mówiły jasno:
Oczywiście można było być niewidocznym i zgrywać niedostępnego, co wykorzystywali też niektórzy schowani wiecznie pod ziemią. Ale nie o to chodzi. Kiedy pisałem do kogoś i widziałem „Urlop, wracam 21.06“ to wiedziałem, że nie ma mu sensu truć dupy. Gdy słoneczko było żółte, wiedziałem, że mogę gadać, gdy za chmurką – nie spodziewałem się, że mi odpowie. I tak dalej.
Bardzo brakuje mi tego na fejsie. Podczas wyjazdu, czy innej okazji po prostu ustawiałbym sobie status widoczny dla osób które piszą do mnie na priv. Albo ustawiał na sztywno „zaraz wracam“ czy „nie przeszkadzać“. Teraz podczas wyjazdu na dłużej mogę zmienić cover photo, albo nawet profilowe ale to nic nie daje i wszyscy nawalają wiadomościami jak leci. Marku! Wprowadź statusy!
A może to po prostu nostalgia? :)
P.S. Namawiam ciągle GG na koszulki. Kurde, byłyby kultowe. Całe pokolenie Gadu Gadu by je nosiło, prawda? :)