Nie wiem w sumie na ile to kwestia wartości, które wyniosłem z domu, na ile obserwowania mojego Taty, który doskonale radził sobie w czasach komunizmu i po jego upadku (mimo wszystko nie będąc członkiem partii przed upadkiem i mimo wszystko nie kradnąc po jego upadku), a na ile moich własnych spostrzeżeń i umiejętności dzieciaka który wyrósł na przełomie dwóch epok. Jedno jest pewne – już od wczesnego dzieciaka miałem szacunek do ludzi wykonujących tak zwane „menial jobs”. Pań woźnych, dozorców, stróżów, babci klozetowych, czy wszystkich innych będących o wiele poniżej poziomu „menedżerskiego”. Może też dlatego, że mój Tata do wszystkiego doszedł sam – pracą i sprytem. I nigdy od tej ziemi się nie oderwał, pamiętam jak zaimponował mi gdy jako 13 letni gnojek towarzyszyłem mu jako tłumacz podczas przyjazdu Bardzo Ważnej Delegacji z Zagranicy – wizytowali budowę zakładu mięsnego. Murarze nie do końca wiedzieli jak coś zrobić, więc Tata zdjął marynarkę, zakasał rękawy, wziął do ręki kielnię i im pokazał. Chociaż nie był nigdy murarzem, a raczej „złotą rączką”. Zawsze też powtarzał mi że „Pani z szatni wie najlepiej!”.
I to jest kurcze prawda. Dziś, w epoce menedżerów od wszystkiego, korporacji, szczebli kariery, nadal zaskakuje mnie, że najwięcej informacji można uzyskać właśnie nie od tych którzy siedzą gdzieś tam za biurkiem, tylko tych „na dole”. Ile to razy słyszałem różniaste bajki od pracowników infolinii i ich menedżerów TPSA, po czym szedłem do monterów pracujących bezpośrednio przy szafie rozdzielczej i słyszałem „panie, co oni tam wiedzą!”. A następnie udawało mi się rozwiązać problem, który spędzał mi sen z powiek od tygodni. Bez żadnej łapówki. Ciepłym podejściem, prośbą i szczerą gadką.
To woźna, albo pracownik szatni wiedzą najwięcej. To oni spędzają cały dzień na obserwowaniu ludzi i choć są często dla nas maszynami do wydawania numerków w zamian za kurtkę, to w rzeczywistości mogliby spokojnie być agentami wywiadu z informacjami które posiadają. Życie w zgodzie z panią woźną w szkole było podstawową umiejętnością. Znałem ich imiona, zwracałem się do nich „Pani Stasiu” i „Pani Teresko” i wiedziałem, że mogę zdobyć wszystkie informacje których tylko bym potrzebował. Albo poprosić, żeby wyczyściła tablicę pastą do podłogi przed klasówką. Wtedy nie dało się na niej pisać i klasówkę trzeba było przełożyć :)
To szatniarz albo ochroniarz wie najwięcej. Nie raz dzięki temu wszedłem tam gdzie wejść niekoniecznie mogłem. Albo nie płaciłem za zgubiony numerek. Nie musze chyba dodawać, że wyrobienie sobie dobrej relacji z salową w szpitalu, nie mówiąc już o pielęgniarkach, jest kluczowe! To monter wie o wiele więcej niż pracownik infolinii, bo on ZNA SIĘ dobrze na tym co robi, robi to prawdopodobnie od wielu lat. Przecież nikt na infolinii nie zdradzi mi położenia szaf i rozdzielników. A Pan Tadek o wszystkim opowie, a nawet narysuje na kartce. I podpowie co zrobić a czego nie. Bez konieczności wypełniania okólnika nr 2334/4253 i bania się tego, że jest właśnie nagrywany. To zaprzyjaźniona pani Ewa ze spożywczaka powie po cichu, że tego mięsa to lepiej nie, ale zaraz przyniesie coś dobrego z zaplecza.
Ale to nie tylko instrumentalne podejście. Jakby oczywiście to nie brzmiało, po prostu lubię nawiązywać z nimi kontakt, zagadać, uśmiechnąć się i życzyć miłego dnia. Trochę się zachłystnęliśmy tą klasowością i w pędzie do zostania Senior Brand Consulting Supervising Directing Manager, traktujemy te osoby jak roboty potrzebne do naszego wygodnego życia. A oni dość często po prostu ciężko zapierdzielają, za wcale nie najlepsze pieniądze.
A najbardziej po mojej przeprowadzce żałuję sklepu spożywczego Społem i pań kasjerek. Szczególnie jednej, takiej klasycznej, zwracającej się do klienta per „kochanienki” i podpowiadającej przepisy na różne potrawy, czy inne tipsy kulinarne. Niestety kupując coś na szybko w markecie, raczej tego nie doświadczymy.
Tak więc uśmiecham się do nich ile wlezie, staram się nawiązywać relacje i nie dość że po prostu cieplej mi z tym na duszy, to zawsze wszystko wiem i wszystko załatwię. Bo pani woźna zawsze wie najwięcej!