Miałem spore opory, żeby przekonać się do audiobooków. Moje pierwsze podejście było trochę śmieszne – postanowiłem sobie nagrać audiobooka na iPoda shuffle, żeby mieć czego słuchać na siłowni – zawsze mam wrażenie, że nie dość produktywnie spędzam tam czas, to znaczy, że mogę robić coś jeszcze. Pech chciał, że włączony był tryb odtwarzania losowego, a „szufelka“ nie ma żadnego wyświetlacza. Tak więc „Ferdydurke“ odtwarzało mi się zupełnie losowo i czułem się trochę jakbym oglądał 21 gram :) Później odsłuchałem sobie jeszcze Wehikuł Czasu oraz Karierę Nikodema Dyzmy, ale jakoś nie miałem serca do ściągania ich z sieci, czy innego pozyskiwania – aha był rok 2008.
Do audiobooków wróciłem 6 lat później, czyli całkiem niedawno. Jeżdżę teraz sporo na trasie Warszawa – Białystok, samemu, i po prostu czuję, że marnuję te 2 godziny – z chęcią porobiłbym coś innego oprócz podziwiania pięknych widoków Mazowsza i Podlasia. Sięgnąłem więc po apkę Audioteka.
Na początku lektor trochę mnie denerwował. W wielu książkach słychać jak głośno wciąga powietrze, co wybitnie mnie drażniło. Czasem też lektorzy mają głos niczym lektorzy kaset VHS ze starych dobrych lat 90. Ale nie poddawałem się i w końcu ściągnąłem książkę, która pasowała mi zarówno sposobem czytania przez lektora, ceną i tematyką – była to „Siła Nawyku“ Duhigga (która to będzie miała osobną reckę na blogu). Jedyne co drażni na początku to zbytnia emfaza wykonywana przez lektora – czasem zwyczajne zdania są bardzo mocno akcentowane i trochę teatralnie to brzmi. Oprócz tego moje ucho drażni nieudolna wymowa angielskich nazw – nad tym lektorzy na pewno mogliby popracować. Akcent jest nawet w porządku, ale te wyrazy są po prostu często źle wymawiane. Ale to chyba tyle zastrzeżeń.
I wiecie co? Wsiąkłem. W ciągu kilku kursów do Białegostoku a także wyprawy do Chorwacji udało się odsłuchać kilka dobrych pozycji. Skupiam się głównie na poradnikach i biografiach, ale nie wykluczam odsłuchiwania literatury pięknej, tym bardziej, że niektóre wydania, choćby Blade Runner są opracowane w sposób genialny.
Na pewno nie chciałbym słuchać książek zamiast czytania, ale jest to idealne w samochodzie – mam wrażenie, że nadrobię sporo zaległości. A w bonusie – bajki dla dzieci. Ściągnęliśmy Kubusia Puchatka i Chatkę Puchatka czytane przez Janusza Gajosa – umiliły nam tegoroczną podróż nad morze, a po dojechaniu służyły jako bajki na dobranoc – nic tak nie usypiało dzieciaków jak jednostajny głos Gajosa.
Słowem – polecam. A poszczególne pozycje opiszę wkrótce na blogu.