Siedzę sobie w wygodnym fotelu i patrzę na świeżo kupionego Kindla. Jest lekki i cienki, e-papier to rzeczywiście świetna rzecz – nie świeci się jak ekran iPada i przypomina zwykłą książkę. Jest w sumie lżejszy, jednym klikiem przełączam się pomiędzy stronami. Czytam Adriana Mole lat 39,5 (rany, kiedy on urósł, to już?!), ale moje myśli zaczynają uciekać. Wiem, że nie wszyscy to zrozumieją, ale elektryfikuje mnie myśl, że w tym oto urządzeniu, mogę mieć – w sumie w ciągu kilku minut – prawie każde światowe dzieło literackie. Wow.
Mało czytam. Za mało. Nie wiem kiedy to się stało, chyba jakoś ostatnie lata spowodowały, że po książki sięgam coraz rzadziej. A raczej sięgam, ale potem zalegają na szafce nocnej. Może to fakt, że mam coraz więcej do roboty – trójka dzieci, praca, blogi. No właśnie – bardziej winię chyba internet i Facebooka niż cokolwiek innego. To on wypełnia mój czas i go zabiera. Jest jak cukierki po które można sięgnąć w każdej chwili. Obżerasz się bezwartościowym cukrem i nie masz czasu ani chęci na porządne posiłki.
Przeczytałem jednak ostatnio dwa zdania wypowiedziane przez młodych ludzi – choć nie nastolatków, dwudziestokilkuletnich – które zupełnie mnie zmroziły. Przy okazji zabawy w „listę książek, które na mnie wpłynęły“ jeden powiedział, że właściwie nie czyta książek, drugi że w życiu przeczytał 10.
Uh.
Przez chwilę zastanawiałem się, czy to możliwe. Ja wiem, że mój okres bycia nastolatkiem to lata 90 i od tego czasu sporo się zmieniło, ale… Kurcze. Jak to?
Zaczęło się od XIII Księgi… Tytusa Romka i A’Tomka rzecz jasna :) Potem był Mały Muk i Bajki z Zaczarowanego rękawa. Pamiętam to jak dziś, miałem 5 lat, spotkaliśmy w autobusie ciocię i jakoś tak wyszło, że chciałem zostać u niej na noc – to były przygody PRL-u – spanie u cioci :) Córka cioci była starsza ode mnie o dobre kilka lat i miała już całkiem pokaźną bibliotekę – dała mi te 3 książki, a ja powolutku je chłonąłem. Zresztą mam je do dziś :) A potem zaczęła się cała epoka Pana Samochodzika, książek o Indianach i innych. Pamiętam, że potrafiłem totalnie odciąć się od świata na kilka dni czytając po kolei Łowców Wilków, Łowców Złota i Łowców Przygód. Nie miałem nigdy szlabanów godzinowych o ile byłem w łóżku i czytałem. Wyobraźnia pracowała, a ja wyobrażałem sobie wszystko – nie wiem czy mam ją taką bujną bo tyle czytałem, czy vice versa. Fakt faktem – zanim poszedłem po raz pierwszy do kina (a moje pierwsze kinowe filmy to Powrót Jedi i Powrót do Przyszłości, ha!) to miałem już na koncie ileś tysięcy stron.
Ja wiem, że dziś może nie być czasu. Że dziś do roboty jest tyle rzeczy. Małe dzieciaki mają w łapach iPady które serwują im tysiące bodźców, bajki na przenośnych DVD playerach i Youtube. Starsi mają vlogi, fejsa i tysiące innych źródeł rozrywki. Cały trick polega jednak na tym, że o ile całkiem miło i przyjemnie konsumuje się różnorakie treści internetowe, to książki zazwyczaj stoją na wyższym poziomie. Oczywiście nie wszystkie, ale samej klasyki światowej jest tyle, że nie starczyłoby mi chyba życia, żeby ją całą strawić. To właśnie paradoksalnie dzisiaj, w tym świecie pełnym bodźców i kolorowych obrazków, fajnie jest odciąć się od tego wszystkiego i uruchomić wyobraźnię. Poczytać coś pozbawionego emotikonek i skrótów, coś na tyle pięknie napisanego, że porywa jak wartki potok.
A przede wszystkim nauczyć się cierpliwości do tekstu pisanego. Kiedy widzę skrót „tl;dr“ na widok kilkunastu akapitów tekstu, myślę sobie, że naprawdę coś jest nie tak z młodym pokoleniem (choć w rzeczywistości wcale tak nie myślę ;). Na serio? Nie potraficie skupić się na kilku stronach świetnego tekstu, a jesteście w stanie oglądać 20 minut gadającej głowy na Youtube, która mówi o niczym?
Nie wiem, czy ten tekst dotrze do tych do których ma dotrzeć, czuję się jak emeryt narzekający na to, że dzisiaj to muzyka głośna, że młodzież niewychowana. Myślcie co chcecie, ale do cholery, czytajcie książki. To była zawsze domena ludzi inteligentnych, nie bez kozery. Dziś jest w czym wybierać, dziś tak łatwo je dostać, nawet bez wychodzenia z domu.
A ja sam, skoro nabyłem nowy czytnik, mam mnóstwo do nadrobienia. Teraz, kiedy napisałem tę notkę, w szczególności. A listy książek nie zrobię, nie byłbym chyba w stanie wybrać tylko 10 tytułów. Mam za to niespodziankę – fragment programu TV kiedy mając jakieś 7 czy 8 lat, tłumaczę dzieciom, że należy czytać książki. Muszę go tylko przegrać z VHS :)