To smutne, ale dzień w którym najbardziej chce mi się płakać nad Polską to Święto Niepodległości. To właśnie wtedy w wolnej Polsce ścierają się różne siły i ideologie, to właśnie wtedy w telewizji widzimy kolejne przejawy agresji. Wiem, wiem, nie wszędzie. Stolica jest tutaj niechlubnym wyjątkiem, inne miasta w większości potrafią to święto obchodzić pięknie. Dlatego też nie poddaję się i próbuję swoje załamanie przekuć w coś pozytywnego. Postanowiłem więc napisać tekst, który leży mi na sercu już od jakiegoś czasu.
Mam w sobie dusze romantyka. Nic na to nie poradzę, pochodzę stąd, z Mazowsza, ze wschodu, z zaboru rosyjskiego. Choć oczywiście nie tylko. Moje wielkopolskie geny każą mi patrzeć na świat bardziej pragmatycznie, ale ilekroć wyjeżdżam na dłużej z kraju to straszliwie za nim tęsknię. Gdy po raz pierwszy wyjechałem na trzy tygodnie do szkoły językowej w Hiszpanii i przypadkiem zobaczyłem na ulicznym festiwalu występ Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, to z radości nagrywałem ich tańce przez 45 minut. Tańce ludowe! DAFAQ!? Kiedy byłem trzy tygodnie na rejsie po włoskich wyspach, tęskniłem za polską jesienią, sosnami i leśnymi ścieżkami. Kiedy natomiast mieszkałem prawie dwa lata z Szwajcarii co chwilę tęskniłem za Polską – na różny sposób. Czasem za całkiem konkretnymi rzeczami.
Jest wiele rzeczy które mnie w Polsce i Polakach denerwują. Choć częściowo wiem, skąd się wzięły. Denerwuje mnie nasze cwaniactwo, chęć oszukiwania, która w okresie pokoju często nie jest wcale chwalebna. Denerwują mnie Polscy turyści wymyślający nowe sposoby na obchodzenie systemów w publicznych toaletach i wciskający się tam za darmo, wciskający się do hoteli all inclusive bez opasek, albo wynoszący ukradkiem jedzenie z restauracji (choć nie wolno). Denerwuje mnie to, że w Szwajcarii na miejscu przed moją bramą nie zaparkował przez dwa lata NIKT, a w Polsce przed wjazdem do mojego garażu (mimo wielkiego znaku i napisu NIE PARKOWAĆ) parkuje nawet… policja.
Ale to nic, wierzę, że kiedyś dorośniemy. Nie o tym chciałem pisać. Są takie momenty, kiedy jestem z nas dumny.
Całkiem niedawno byliśmy świadkami kolejnej fali emigracji. Tej „zmywakowo-irlandzko-angielskiej”. Oczywiście wszyscy myślą, że polskie cwaniaczki pojechały na zachód i na pewno narobiły nam wstydu. Bo przeciez co chwilę słyszymy o tym, że Polak zabił kogoś w UK, albo bzykał się z odkurzaczem i został złapany. Albo o tym, że w Holandii Polacy mieszkają po 20 w jednym pokoju, śmierdzą i generalnie jest źle.
I wtedy spotykam ludzi z zagranicy, nieśmiało mówię, że jestem z Polski i widzę pełen podziwu wzrok. I słyszę „Oh yes, Polish people. Very hardworking people. Respect”.
Wow. No wzruszam się automatycznie, na baczność trochę staję i dopytuję – „but how?”. I okazuje się, że prawdę piszą artykuły i zestawienia które mówią, że o Polakach najgorzej mówią Polacy. Bo naprawdę nie mamy złej opinii i nie mamy co źlić się na „polish jokes”. Kiedy w tym roku na wakacjach spotkałem parę brytyjczyków usłyszałem o nas same superlatywy. „Oh yeah. Very hardworking. We’re so happy you came to us. You definately are working harder than us!”
Wspominałem o moim dwuletnim pobycie w strefie francusko-szwajcarskiej. Dziwiło mnie strasznie to, że w tak wielu miejscach popytowi nie odpowiada podaż. Akwedukt w Nimes, godzina 17-18, sezon. Sklepy zamykają się. Mnóstwo turystów oglądających zachód słońca przy tej pięknej budowli. I nic do zjedzenia. Ani do picia. Wszystko zamknięte na cztery spusty.
W Polsce byłoby to niemożliwe. Kocham nasz zmysł przedsiębiorczości. Za chwilę wyrosłaby buda z zapiekankami, hamburgerami, czy chociaż pańską skórką. Od znajomego paryżanina – globtrottera usłyszałem kiedyś że tak przedsiębiorczy jak my są tylko Chińczycy i Hindusi. Wszędzie gdzie jest popyt pojawia się podaż. Możemy się śmiać, że budy z jedzeniem pojawiły się nawet wzdłuż wałów Wiślanych, kiedy ludzie przychodzili oglądac podniesiony stan Wisły. Czy to nie jest piękne? Czy to nie jest lepsze od zblazowanych Szwajcarów którzy odmawiają kursu 2 km, bo im się on nie opłaca? Albo od Hiszpanów i Greków którzy często rozpoczynają sjestę o 12, a kończą… dopiero następnego dnia?
Ta przedsiębiorczość tym bardziej dziwi, że warunków do niej aż tak kolorowych nie mamy.
W Szwajcarii mi się nudziło, Szwajcarzy są tacy przewidywalni i trochę nudni. Zero szaleństw, zero spontanu. Tęksniłem za naszymi imprezami. Spójrzmy na to pozytywnie, a nie tylko słysze podniety jacy to Szwedzi są zajebiści i przystojni, Niemcy ciężkopracujący, a Anglicy elokwentni. ZAGRANICO.
Mamy wiele do nadrobienia, ale kiedy patrzę sobie choćby na Warszawę dziś i porównuję ją do tego co było 10, 20 lat temu, to serce mi rośnie. W lato plaża nad Wisłą, ba, całe nadbrzeże wypełnia się wesołym, balującym tłumem. Nie ma agresji jak dekadę wcześniej. Nie zdarza się tak często, że ktoś kogoś „skroi”. W sumie jest całkiem bezpiecznie. Mamy coraz fajniejsze murale :) Poza niektórymi skansenami takimi jak PKP, czy Poczta Polska, nie ma czego się wstydzić. Ale nawet tam się sporo zmienia, spójrzmy na to trzeźwo.
Ja wiem, że codziennie jest mnóstwo powodów do załamywania rąk. Choćby ZUS, czy poczynania polityków niektórych opcji. Ale chyba za bardzo nakręcamy się negatywnie. Przestańmy wpędzać się w kompleksy leczone raz na jakiś czas wspominaniem tego Jak To Kiedyś Byliśmy Wspaniali. Przestańmy ciągle narzekać – ja sam to często robię, chyba udziela mi się ten klimat malkontectwa. Może nie ma nic złego w tym amerykańskim „I’m fine.„? Nie lepsze to od naszego „Stara bida, kryzys panie, w kolanie strzyka, politycy nic nie robio.”? Może właśnie TO weźmiemy z zachodu?
I nie mówcie mi, że oni tak mają bo u nas bieda, nędza, a u nich miód i dobrobyt. Patrzę u nas na ludzi zamożnych i niestety nadal mają kompleksy wobec zachodu. I narzekają jak im źle. Na zachodzie, szczególni w USA i Hiszpanii wcale kolorowo dzisiaj nie jest. A my gdy widzimy kolejna infografikę, czy mapę która pokazuje, że na kryzysie wcale źle nie wyszliśmy, albo że radzimy sobie całkiem nieźle to automatycznie myślimy że to MUSI być ściema. Przecież my jesteśmy skazani na porażkę!
To chyba jest w naszych głowach. Blabla.
Jesteśmy zajebiści.
Serio.
<3