Mam konto w Inteligo od 7 lat. I od kiedy pamiętam – bardzo je chwalę. Jestem bankowym freakiem – miałem konta w wielu bankach, testowałem, bawiłem się nimi i porównywałem funkcje od kiedy pamiętam. Kiedy zamieszkałem na stałe z obecną żoną postanowiliśmy dla wygody założyć wspólne konto. Mary miała konto w Inteligo, ja w mBanku. Niestety z mBankiem się nie udało – po pierwsze nie potrafili poradzić sobie z kilkoma niestandardowymi sprawami (więcej tu), po drugie nie mieli jednej bardzo, bardzo ważnej dla naszych finansów funkcji – możliwości zakładania w łatwy sposób dowolnej ilości rachunków.
Jak to wygląda w Inteligo? Dla mnie idealnie. Posiadam tam trzy konta: Prywatne, Wspólne oraz Firmowe. W ramach każdego z nich mogę uruchomić dowolną liczbę rachunków – pełnoprawnych rachunków bankowych, ze swoim numerem oraz nazwą. Coś jak foldery na komputerze. Do każdego mogę (ale nie muszę) mieć kartę. Wygląda to tak:
Prywatne:
* Konto główne
* PS4
Wspólne:
* Wydatki
* Dom
* Samochód
Firmowe:
* Główne
* VAT
* PIT
Po co? Ułatwia nam to zarządzanie finansami. Kiedy przychodzi kasa, odpowiednio ją rozdzielamy. Tyle na subkonto „Dom” z którego sukcesywnie robimy opłaty, tyle na wydatki. Kiedy przychodzi do mnie kasa za fakturę od razu odkładam sobie VAT i PIT na odpowiednie subkonto (żeby pod koniec miesiąca czy kwartału nie mieć niespodzianek). Niektórym może wydawać się to skomplikowane, ale to naprawde mega system – dzięki temu naprawdę ogarniamy kasę :) A dzięki powiadomieniom SMS zawsze wiem ile mam kasy na koncie. Zresztą mogę to sprawdzić apką mobilną. Nazwy rachunków mogę zmieniać, rachunki mogę usuwać, itp. A w historii danego rachunku też mam porządek :) A np na koncie PS4 mam odłożoną kasę na PS4 :)) Nie porzebuję tam oprocentowania, kaman, po co mi te kilka groszy. Takimi kwotami nie obracam :)
Nie mam opłat za nic praktycznie, a wszelkie wodotryski typu payback, czy oprocentowanie na rachunku bieżącym są mi niepotrzebne. Rachunek bieżący ma być przede wszystkim WYGODNY. Do tego wszystkiego dochodzi to że mogę mieć kartę Visa, albo Mastercard. Z Paypassem. Naprawdę nie widziałem żadnego powodu, żeby zmieniać bank. Niestety ostatnie wydarzenia wystawiły mnie na ciężką próbę.
Faul – migracja do PKO
PKO BP nigdy specjalnie nie kochałem. Kojarzył mi się z bankiem staruszków, mega kolejkami, papierowymi drukami przelewów – ot prawie jak poczta. Ale nawet po tym jak kupili Inteligo nie miałem z tym problemu – nic to praktycznie nie zmieniło. Aż do czasu ostatniej wielkiej migracji.
Migracja była przeprowadzona słabo. Po prostu. Nie znam się zupełnie na tym od strony technicznej, ale tak po prostu nie może być. Nie ostrzeżono klientów o tej migracji – pisano na Fanpage, ale przecież to nie doszło do wszystkich. Nie pamiętam SMS-a z tą informacją, nie było raczej maila. Były za to tysiące wk*wionych klientów którzy nie mogli dostać się do banku. Ja całe szczęście przeczytałem ostrzeżenie na Facebooku i porobiłem odpowiednie przelewy wcześniej.
Drugi problem z migracją to zmiana formatu powiadomień sms. Otóż do tej pory dostawało się jednego smsa – w chwili dokonania płatności, albo wyjścia, lub przyjścia przelewu. Teraz są dwa smsy – jeden od razu (blokada środków), drugi dopiero gdy blokada jest zdjęta – czasem nawet po 2 dniach. Dla niezorientowanych ludzi był to szok, przychodziły po dwa razy, ludzie byli pewni że z konta schodza dodatkowe płatności. W dodatku rzeczywiście były opóźnienia. Chaos i masakra.
Ale cóż – wybaczyłem. Raz, że byłem akurat ZAGRANICO i nie miałem i tak dostępu do netu, dwa – karty działały. Wybaczyłem więc im tę wpadkę – nadal mają najlepszą moim zdaniem ofertę, więc trudno.
Żółta kartka – fuckup z kartami
Brak możliwości dostania się na konto to jedno. Ale brak możliwości płatności kartą to już mega duży problem. Bo to może złapać cię w dowolnym momencie. Na przykład na stacji benzynowej kiedy się spieszysz. Albo gdy kupujesz leki w aptece. Albo na bramce na autostradzie.
Wczoraj po raz pierwszy nie zadziałała mi karta na stacji benzynowej. Trudno, miałem gotówkę. Dziś nie przeszła po raz drugi. A potem trzeci – jeszcze gdzie indziej. Całe szczęście miałem (wyjątkowo) trochę gotówki, po drugie była obok Mary ze swoją kartą Citibanku. Udało się. Nam tak, ale znowu tysiącam ludzi nie, co widać po wpisach na fanpage.
Inteligo, fajny z was bank, ale niestety takie rzeczy nie mogą się zdarzać. Ja wiem że to może jednostkowa sytuacja, ale to zbyt ważna rzecz, powinno być więcej systemów zabezpieczeń. To jak ze światłami na skrzyżowaniu, one nie mogą tak po prostu się zepsuć i włączyć zielonego w obie strony. Ludzie którym nie działają przez dwa dni karty sa po prostu w ciemnej dupie.
Nie rezygnuję. Jeszcze. Ale daję żółtą kartkę ze swojej strony, następym razem po prostu zmienię chyba bank. Z bólem. Mam nadzieję jednak, że do tego nie dojdzie.
Na koniec
Aha, bo zaraz jak zwykle w wątku bankowym pojawią się propozycje innych banków.
ING – tak, są u mnie na 2 miejscu. Kiedyś można było miec kilka rachunków, ale otwierało się je mega trudno – wizyta w oddziale, papiery podpisy, NIE. Podobno można już łatwiej, sprawdzę.
mBank – sorry, ale po pierwsze ciągle nie są w stanie poradzić sobie ze złożoną przez Mary deklaracją otwarcia rachunku (serio, to ansurdalnie brzmi, ale rozwala im to system bankowy, bo ona zmieniła przez ten czas adres, nazwisko i dowód i nic z tym nie mogą zrobić), po drugie nadal (fuck!) nie można mieć tam kilku rachunków, nawet osobistego i wspólnego. eMax się nie liczy, to nie jest rachunek bieżący.
Alior Sync – testowałem, ale jakoś mnie nie urzekł, potestuję chyba jeszcze trochę.