Pisałem już o tym rok temu – technologia idzie naprzód, a projektanci smartfonów jakby zapomnieli zupełnie o rzeczy bardzo ważnej – baterii. Telefon musi być cieniutki, śliczniutki, ale baterii starcza ledwo na jeden dzień. Dla mnie prawdę mówiąc na pół dnia. I to jest masakra.
Widok osób szukających kontaktu nie jest dzisiaj niczym nowym. Ja, po pół roku bez smartfona na nowo odczułem absurd sytuacji – jeśli zapomnę podłączyć telefon tu gdzie akurat jestem (na noc, przy biurku gdy pracuję, przy samochodzie gdy jadę) to mam marne szanse dotrwać do końca dnia. A jeśli jeszcze będę chciał coś pograć? Umarł w butach.
Sposobów na to jest co najmniej kilka. Pierwszy to zakup większej ilości kabli i noszenie ich ze sobą. Pomaga, ale jednak uwiązuje. Drugie rozwiązanie to podręczna ładowarka słoneczna. Miałem i byłem średnio zadowolony – mało wygodna, a jej wydajność jest słabiutka. Trzecia opcja to podręczne baterie – zdają egzamin, nie sa obecnie zbyt ciężkie, ale to nadal trochę jak z ciągłym korzystaniem z dysku zewnętrznego – ciągle coś wisi ci na kablu, ja się z tym czuję jak z cewnikiem, sorry. Wybór padł więc na coś zupełnie innego. Na obudowę z baterią – Mophie Juice Pack.
To nic innego, jak gruba obudowa (stanowiąca przy okazji ochronę przed upadkiem, a to jak wiecie jest dla mnie ważne ;) z wbudowaną baterią. I to nie byle jaką – w wersji największej to 120% standardowej baterii iPhone. Oczywiście coś za coś – przez tę obudowę smartfon staje się cięższy i większy. Ale omówmy najpierw plusy.
Mophie Juicepack to obudowa którą na stałe zatrzaskujemy na telefonie. Wpina się ona w gniazdo iPhone i daje własne – mikro USB. To dodatkowy plus – możemy od tej pory ładować telefon zwykłym, bardzo popularnym kabelkiem. Koniec z dziwnymi minami ludzi, gdy pytasz czy ktoś ma ładowarkę do iPhone 5 :)
A jak to działa? Gdy podłączasz ładowarkę najpierw ładuje się iPhone, następnie bateria w Mophie. Korzystasz z telefonu normalnie, a gdy bateria zaczyna padać (lub w dowolnym innym momencie wg uznania) przełączasz magiczny przycisk z tyłu obudowy. I wtedy magia – telefon zaczyna się ładować. Jeśli w tym czasie z niego nie korzystasz – może dojść spokojnie do 100%, jeśli korzystasz – odpowiednio mniej.
Mnie ratuje to tyłek. Jest 13, może 14 czy 16. Widzę, że już 5%. I wtedy robię pstryk! Z Mophie baterii spokojnie starcza mi do wieczora, bez żadnego ładowania w ciągu dnia! Wreszcie!
Dobra, co z wadami? Oprócz ceny rzecz jasna :)
Jest właściwie jedna – rozmiar. No cóż – niektórym pewnie to przeszkadza. Mnie bynajmniej. Nie jestem fanatykiem ultra małych telefonów, moje kieszenie sa niczym kieszenie Tomka Sawyera – zawsze wypchane skarbami. Nosiłem w nich iPada mini, spokojnie mogę nosić to :)
Mophie leży bardzo dobrze w dłoni, a łap nie mam zbyt wielkich.
A tak wygląda porównanie grubości:
Ja przyzwyczaiłem się do rozmiaru w jeden dzień. Aha, jeszcze dwie wady – trzeba używać małej przedłużki do słuchawek, bo gniazdo jest teraz przykryte obudową. Ale to w sumie nie jest duży problem, zresztą tą można w każdej chwili zdjąć.
Druga to przyciski – te na obudowie chodzą IMHO toporniej od tych w telefonie, szczególnie ten do włączania.
Mophie Juice Pack Pro kosztuje 400 zł. Z jednej strony to dużo, szczególnie że kupiło się telefon za 3K, a teraz trzeba dokupywac baterię. Z drugiej – brak bólu dupy z rozładowanym telefonem jest tego wart. Aha, baterie występują w mniejszych (i cieńszych wariantach) – Juice Pack Helium i Air. Ja tam się nie patyczkowałem :)
Reasumując.
Plusy:
+ przedłuża baterię o 120%
+ chroni telefon przy upadkach
+ dodaje ludzki port do ładowania
Minusy:
– zwiększa rozmiar telefonu
– utrudnia korzystanie ze słuchawek
– trochę toporne przyciski.
Tak, czy inaczej – gorąco polecam. Ja wreszcie przestałem mieć problem z rozładowanym telefonem i nie biegam w poszukiwaniu gniazdka. Po prostu robię PSTRYK! :)
P.S. – ja kupiłem w icorner.pl, ale tam można podjechać i obejrzeć je osobiście :)