Dziś będzie trochę naiwnie. Okiem konsumenta. Trudno.
Patrzę na produkty które stoją przede mną na półce. Każdy jest innowacyjny. Wręcz rewolucyjny. „System zapobiegania…” „Innowacyjny system powodujący…” „Opracowany przez naukowców…”. I tak dalej. Kosmos, przyszłość, science fiction, świat idealny. Prawie.
Marketing to w założeniu piękna rzecz. Serio. Wyszukujesz potrzeb konsumentów i znajdujesz sposób aby je zaspokoić. Dopasowujesz do nich produkt i informujesz konsumenta – „hej, mamy coś czego potrzebujesz!”. No właśnie. W teorii. W praktyce to miliony tricków których jako świadomy konsument mam dość, szczerze dość. A jedną z rzeczy których mam rzeczywiście dość są gówniane innowacje.
To nie są w dużej mierze prawdziwe innowacje. Takie, które tworzy się w laboratorium. To innowacje, które tworzy się w dziale marketingu. To raczej innowacje zwiększania sprzedaży, niż innowacje polepszania produktu.
Patrzę na pasty do zębów. Kiedyś – jako mały gnojek – rzeczywiście śledziłem wszystkie warianty i funkcje. Były pasty wybielające, pasty przeciw kamieniowi, pasty na problemy z dziąsłami, pasty dla wrażliwych zębów. Ale to ciągle za mało. Pojawiły się pasty działające na zeby non stop – 24h. Pojawiły się pasty wybielające i działające WOKÓŁ zeba (360 stopni, wtf). Pasty działające i wokół zęba, i działające 24h. U któregoś producenta spotkałem się z trzeba rodzajami wybielania – natural white, glamorous white i jeszcze jakaś trzecia. Abstrakcja. Co będzie dalej? Pasty które wnikają w głąb dziąseł? Pasty które myją same? Czy tylko ja mam wrażenie, że to bullshit? Zastanawiam się jak w erze social media i storytellingu będa rozwijały się takie bzdury.
Drugi przykład to maszynki do golenia. To mój ulubiony przykład, bo powierzchnię do golenia mam całkiem sporą, nawet odjąwszy zapuszczoną ostatnio brodę. Maszynki są oczywiście coraz ostrzejsze. SERIO? Brzytwa mojego Dziadka była naprawdę ostra. Wystarczająco ostra. Zupełnie nie wierzę w zwiększanie ich ostrości. Zresztą nawet gdyby rzeczywiście tak było, to… Po co? Doszliśmy już dawno do miejsca, gdzie maszynki są wystarczająco ostre.
Trzeba więc zwiększyć liczbę ostrzy. Serio? Po co? Jedno, dwa, pięć? Rzeczywiście ogolę się lepiej? Co to znaczy lepiej? Ogolona twarz, czy głowa, będzie po drugim goleniu GŁADKA. Cholernie gładka. Zawsze. Gładsza być nie może. To kwestia wypoczęcia skóry, jej przygotowania (gorąca woda), czy dobrego mydła. A nie kolejnego ostrza dorzucanego do maszynki.
Największy bezsens tych innowacji pokazują dwie niejako zwalczające się innowacje od Gillette i Wilkinsona. Ci pierwsi przekonują, że maszynka MUSI być sztywna. Inaczej się dobrze nie ogolisz. Albo zatniesz. Ci drudzy – wręcz przeciwnie, maszynka musi być giętka, aby lepiej dopasowywać się do golonego kształtu.
Ktoś kłamie :)
Prawda jest taka, że sztywną brzytwą można ogolić się całkiem nieźle, choć rzeczywiście przy goleniu głowy czasem warto mieć bardziej giętka maszynkę, dopasowuje się do golonej czaszki. Ale to naprawdę niezauważalne… A wiecie co jest zauważalne?
Jest JEDEN, dosłownie JEDEN największy problem z goleniem. Problem który ma każdy. I który praktycznie nie jest adresowany (przynajmniej w komunikacji). Problem zapychania się maszynki włosami. Większość modeli po prostu kiepsko się wypłukuje, trzeba stukać i pukać maszynką w kant umywalki, a potem te włosy z pianą są dosłownie wszędzie – na lustrze, na podłodze, na umywalce. Masakra. A wystarczy zbudować maszynkę tak, aby golone włosy same wypłukiwały się z tyłu. TO JEST INNOWACJA!
Tak ma na przykład maszynka dla kobiet Gilette Venus – dlatego używam właśnie tej. Dlaczego nie można wprowadzić tego w męskich? Nikt na to nie wpadł?
Kiedy widzę słowo INNOWACYJNY, to rzygam. Jestem prawie pewien że to właśnie marketingowy bełkot. Działy marketingu MUSZĄ wprowadzać co najmniej jedną, dwie innowacje rocznie. A laboratoria żadnych dużych, realnych innowacji nie mają. Dlatego też poddają jakiś malutki trop, a marketerzy rozdmuchują to w REWOLUCYJNY SYSTEM.
Dezodorant, który trzyma 72h. Srsly? Rzeczywiście ktoś nie myje się 3 dni? :) Wiem, wiem, to tylko marketing. Nie, to tylko bullshit marketingowy.
A wystarczy zrobić maszynkę, która wytrzyma dłużej niż inne i będzie dobrze się wypłukiwała. Albo pastę, która NAPRAWDĘ skutecznie i szybko wybieli zęby. Albo buty które wytrzymają 3 lata i nie będe ich musiał zanosić do wymiany (nieprzyjęta, „używane niezgodnie z zaleceniami”).
Dobra, dobra, pogrążam się w tej mojej naiwności. Wystarczy.
Ale jeszcze jedno. Słyszę czasem, że marka ma problem z wejściem do social media. Dlaczego? Ano dlatego, że tu ciężko sprzedaje się taki bullshit. Tu nie działa już tak dobrze copywriterska masturbacja werbalna sprzedające te niby-innowacje.
Tu trzeba mówić prawdę, tylko prawdę i nic poza prawdą.
Tak im dopomóż Bóg.
Amen.