Dziś będzie o mojej skromności (!), o tym jak posłuchałem się wreszcie Segritty i Soo, oraz o szufladach w moim pokoju. A potem o takiej tam rewolucji. Ready? Go.
Jestem blogerem. Piszę od dobrych 7 lat (nie licząc mojego papierowego pamiętnika, oraz bloga w html z 97 roku w którym napisałem JEDNĄ notkę), napisałem w sumie ponad pół tysiąca notek. Tylko że… były one zawsze rozproszone na wielu blogach. I choć mogło to zawsze wydawać się niezrozumiałe, dla mnie było jasne i oczywiste. Z kilku względów.
Po pierwsze wbrew pozorom uwielbiam porządkować świat. W moim pokoju uwielbiałem wymyślać podziały na szuflady, gdy byłem mały siadałem z kartk, rozrysowywałem plan moich komód i sekretarzyków i dzieliłem rzeczywistość na szuflady i szufladki, szafki i szafeczki. Tak już po prostu mam. Dlatego też, kompletnie nie trafiała do mnie myśl o jednym blogu na którym będe pisał o wszystkim. Po prostu.
Po drugie blogi powstawały po kolei i każdy miał całkiem sensowny powód powstania.
Mikemary powstało jako strona ślubna, w końcu zamienił się w blog o rodzinie, dzieciach i naszych podróżach.
Potem powstał netgeeks – geekowy projekt który odpaliłem z Kmitą, na którym miałem pisac o grach, grafice, wkrótce socialu i innych geekowych sprawach.
Następnie Subiektyw – to tu chciałem pisac o otaczającym mnie, analogowym życiu. O służbie zdrowia, autostradach i poglądach politycznych.
Z czasem odpaliłem kolejne blogi. Gookbooka na którym zbierałem moje kulinarne przepisy, czy w końcu michalgorecki.pl na którym to pisałem o marketingu, socialu i nie tylko. W mojej głowie każdy z tych blogów miał rację bytu, na każdym pisałem o czym innym i jednak w nieco inny sposób. Teoretycznie miało to sens. Teoretycznie.
Dlatego, że po prostu brakowało mi czasu. No właśnie. Po trzecie jestem człowiekiem renesansu. Robię bardzo dużo, mówię o wielu rzeczach, nie ograniczam się. Ale przez to brakuje mi czasu i po prostu nie jestem – i nigdy nie byłem w stanie – rozwijać tylu platform na raz. Ale nie robiło mi to różnicy. Dlaczego?
Dlatego, że po czwarte nigdy nie pisałem po to by być znanym blogerem, czy zarabiać kasę. Serio. Gdy zaczynałem pisać, nie wiedziałem nawet że można na tym cokolwiek zarobić. Ale by to rok 2007. A dziś jest rok 2013. Co się zmieniło? Trochę.
Ale obiecałem napisac o mojej skromności. Paweł „Mistrz Gry” Tkaczyk opowiadał kiedyś o tym, że najpierw piszemy dla znajomych, potem czytają nas ludzie którzy przychodza bo piszemy w danym miejscu (na danej platformie), a potem ludzie czytają nas, bo to właśnie MY piszemy. Gdziekolwiek. Cokolwiek. Jak Wojciech Orliński, który może pisać o czymkolwiek. I ja nigdy nie poczuwałem się do tego, aby być już na takim poziomie. Myślałem sobie, że bez sensu mieszać te byty, bez sensu pisac o mydle i powidle. Myślałem sobie na przykład o takim Antywebie – przecież ludzie nie będa chcieli czytać koniecznie co Grzesiek ma do powiedzenia na temat polityki. Andrzej Tucholski pisze o kulturze, a Jakub Prószyński o marketingu. No właśnie, ale…
…ale Stanisław Tym, w swoim felietonach może pisac o wszystkim. Zupełnie jak kiedyś Andrzej Żuławski (to było Wprost? Czy Polityka?). A patrząc bliże blogowo – Tomek Tomczyk też skacze przez wiele tematów. I prawdę mówiąc większość notek czytały (i lajkowały, czy komentowały) te same osoby. W międzyczasie zyskałem (cholera wie czemu) zdrowo ponad półtora tysiąca osób śledzących mnie na fejsie, czy czytających cokolwiek napiszę. I choć mój wierny Sooncho Pansa już kilka lat temu mówił „zrób jednego bloga”, a Mati zwana Segrittą mówiła to samo, to ja nadal trwałem w moim blogowym chaosie który wydawał mi się porządkiem. „Bo jeszcze nie czas”. A szczerze mówiąc tylko malutka garstka ludzi ogarniała wszystkie moje blogi, pomimo mojej zaślepki :) Więc może już?
A więc… Dobrze. Musiałem wyjechać ZAGRANICO, zacząć zastanawiać się nad tym patrząc na pojawiający się pod horyzontem pas autostrady niemieckiej i zamęczyć tym tematem po raz kolejny moją małżonkę (która w międzyczasie stała się blogerką), aby podjąć decyzję. Prawdę mówiąc chciałem spytać Was o zdanie, ale jestem do tego już tak przekonany, że właściwie pytam jedynie o liberum veto i ewentualne przekonanie mnie, że robię źle.
Na Netgeeks i tak piszę ocraz rzadziej. Subiektywa nigdy specjalnie nie lubiłem, nigdy nie wytworzyła tam się społeczność, fanpage nie żyje, a ja głównie na tym blogu narzekałem. Michal-gorecki.pl blogiem marketingowym jako takim pewnie nie będzie, bo i ja zmieniłem branżę. A ja w dodatku zacząłem mieć problem co napisac na którym blogu (geeky enough na netgeeks, czy na michal-gorecki? Czy to real world i ma iść na Subiektyw, czy raczej wirtualne i ma iść na netgeeks?). Tak więc męska decyzja.
Mikemary.pl zostaje. Mam do niego sentyment, tam będziemy nadal pisać o rodzinie, rodzicielstwie i nazych podróżach. Tam będe też pisał co emocjonalniejsze notki z tym związane.
Usypiam netgeeks i subiektyw. Dobrze mi z wami było chłopaki, ale nadszedł czas pożegnania.
Zostawiam tylko jednego głównego bloga – michalgorecki.pl. Dlaczego tego? Bo tak. Bo to ja. Bo i tak większość ludzi kojarzy bardziej mnie, niż jakieś marki blogów. Bo ku temu dąży blogosfera. Bo Kominek napisał w książce, że i tak wszystko obraca się wokół marki blogera. Jedyny problem który z tym mam, to fakt, iż sporo ludzi przyszło to licząc na blog o marketingu i tylko tym. Sorry, jeśli jest z tym problem – pożegnamy się :)
Mam trochę problem z tym, że będe dalej pisał o społeczeństwie, gadżetach, marketingu, kulturze i innych sprawach. Ale taki właśnie jestem JA i tak będzie wyglądał michalgorecki.pl. Po prostu. Uratuję to kategoriami – taką mam nadzieję. I designem który ma być lekko bardziej serwisowy niż klasycznie blogowy (aby można było dotrzeć do różnych kategorii i starych notek). Przeniosę też tutaj moje ulubione notki – nie wszystkie, bo to nie ma sensu.
Aha, gookbook zostaje, ale to raczej takie repozytorium niż jakiś porządniejszy blog. Tak naprawdę pozostawiam sobie dwa i te dwa myślę są dość jasno rozdzielone.
Koniec kombinacjim zastanawiania się i myślenia który mój blog podać.
Michał Górecki = michalgorecki.pl
O.
Proszę o Wasze głosy w temacie :)