Nie oglądam telewizji zbyt często. A jeśli ją oglądam to jednym okiem – siedząc przy komputerze. Uwielbiam za to te momenty, gdy program przerywany jest napisem REKLAMA i zaczyna się… No właśnie. Zaczyna się jeden wielki show pozorów i ściem :) Tak, tak, pracuję w reklamie. I doskonale wiem że to działa. Cieszę się jednak za każdym razem gdy widzę reklamy że nie muszę brać w tym udziału.
No dobra, nie cieszę się, gdy przychodzi wypłata. Praca w ATL pewnie byłaby nieco bardziej opłacalna :) Ale myślę sobie wtedy że fajnie jest pracować w digitalu, a szczególnie w socialu – tutaj poziom ściemy jest o wiele niższy a konsumenci o wiele bardziej świadomi. Nie ma miejsca na wydumane rendery pokazujące jak aktywne cząsteczki atakują brud, a inteligenty system pomaga bla bla bla. Serio, nie trawię tego.
Oczywiście nie wszystkie reklamy są złe. Jest mnóstwo takich które uwielbiam, choć jak już pisałem miodność reklamy wcale nie jest tożsama z jej skutecznością. Dobra, ale do rzeczy. Chciałem dziś napisać o nowym vlogerze który wziął sobie na tapety demitologizowanie reklam. Vlog nazywa się Adbusters, a oto jego próbka:
Pomysł jest niezły i na pewno chwyci. Większość świadomych użytkowników internetu nie trawi drętwych reklam – niestety takie właśnie działają najlepiej, przynajmniej jeśli chodzi o produkty masowego rażenia i powiedzmy ekhem… niezbyt rozgarniętą target grupę. Spora ich część nie wierzy też w magiczne systemy. A właśnie te cudowne właściwości vloger postanawia przetestować, te na siłę kreowane innowacje produktowe próbuje prześmiać.
Życzę projektowi sukcesu, choć mam już na starcie kilka uwag.
O tym że całość wydaje się dość sztywna pisać może nie powinienem, bo w sumie na początku ludzie zawsze tak wychodzą, sam zresztą pewnie nie jestem mistrzem przed kamerą. Jednak dowcipkowanie na siłę wydaje się nieco przesadzone. Ale ok – taki styl.
Gorzej z dokładnością. Bo to może obalić cały projekt. Forma nie jest ważna, ale treść też czasami mocno kuleje.
Testując VANISHa vloger mówi ciągle „i co, Panie Hajzer?”. Problem polega na tym, że pan Hajzer to od zawsze Vizir. Możnaby rzec konkurencja. Przynajmniej jeśli chodzi o producentów – Vanish to Reckitt, Vizir to Procter&Gamble.
Po drugie testy muszą być w miarę rzetelne. Piszę „w miarę” bo nigdy nie uzyskamy takich warunków jak w reklamie. To co dzieje się w reklamie MUSI być prawdziwe, inaczej – uwierzcie mi – konkurencja od razu by całość obaliła. Ale kluczem są specjalne warunki, czy też to co napisane małymi literkami.
To oczywiście jest mimo wszystko robienie konsumenta w balona, więc ok – odtwarzajmy to we w miarę zbliżonych warunkach i pokazujmy co działa a co nie. Ale mimo wszystko musza to być warunki zbliżone.
W reklamie podpasek nie sa one polewane wodą. Bo i w rzeczywistości nie chłoną one wody. Bez wchodzenia w zbytnie szczegóły – pewnie zdajecie sobie sprawą, że należałoby to przetestować na nieco bardziej lepkim płynie, a nie na wodzie. I pewnie taki jest właśnie płyn którym są polewane w reklamie. Polewanie ich wodą nie ma w tym wypadku sensu.
Tak więc więcej precyzji, mniej robionego na siłę show i dowcipów w stylu Strasburgera a całość powinna mieć ręce i nogi. Co prawda pewnie i tak psy będą szczekać a karawana pójdzie dalej, bo machina reklamy telewizyjnej jst potężna i pcha masy konsumenckie do zakupów, ale zawsze będzie trochę weselej. Ba, może nawet zainteresują się tym producenci?