Potrawa ta ma to do siebie że trudność jej przyrządzenia jest odwrotnie proporcjonalna do trudności wymówienia jej nazwy :) Wbrew pozorom nie jest francuska, a amerykańska i powstała w latach 50tych w hotelu Ritz-Carlton. W Niujorku rzecz jasna. Prawdę mówiąc jest bardzo podobna do zup kremów które już tu opisywałem, tylko że… je się ją na zimno. W sam raz na nadciągające (mam nadzieję!) upały :)
Składniki:
- por
- cebula
- ziemniaki
- bulion
- szczypiorek
Podsmażamy pokrojonego w plasterki pora i cebulę. W tym samym czasie gotujemy w przygotowanym wcześniej bulionie ziemniaki, pokrojone w kostkę. Gdy por i cebula się zeszklą – wrzucamy do bulionu.
Całość gotujemy aż ziemniaki będa miękkie. Następnie blendujemy w blenderze.
Dodajemy śmietanę, dobrze mieszamy i odstawiamy do ostygnięcia (choć mnie smakuje również na ciepło). Możemy doprawić nieco, choć oryginalnie dodaje się jedynie trochę tabasco (por i cebula dbają o smak!).
Podajemy posypane szczypiorkiem. I to już koniec! :) Teraz możecie uczyć się poprawnej wymowy. Wiszysuaaaaz ;) Smacznego!