Tak o nim napiszę. Robert. Bo chyba tak by chciał. Bo jest normalny. Zupełnie normalny. Choć jest Artystą. Dziwne? Dla mnie dziwne.
Pierwszy raz usłyszałem go (nie chciałby chyba żeby pisać Go) chyba jakoś w 1994 albo 5 roku. Byłem oczywiście wtedy zupełnie pochłonięty Harctrixem, wyjazdami w Bieszczady, graniem na gitarze i harmonijkach, festiwalami studenckimi i tym podobnymi. Jędrek zabrał nas na festiwal do swojego liceum i wtedy usłyszałem Zielone Szkiełko. Spodobało mi się. Bardzo mi się spodobało. Fajnie ten chudy koleś w okularach śpiewał :)
Potem mineły jakieś dwa lata (wtedy wieczność!) i pojawiły się studia i mój znajomy, Adam, który grał Niebo do Wynajęcia. A potem pojawiły się inne piosenki takie jak Zapiszę Śniegiem w Kominie. I inne. I wszystko złączyło się pod jednym szyldem – Robert Kasprzycki. Wtedy też kupiłem jego płyte w Digitalu – kultowy już nieistniejącym sklepie położonym między dzisiejsza palmą Muzeum Wojska Polskiego.
Mijały lata, a ja utożsamiałem się z kolejnymi piosenkami. I próbowałem je grać. Nie wszystkimi – bądźmy szczerzy. Nie lubię piosenek których linia melodyczna przypomina „szarpanie kota”. Lubię te proste, te oparte choćby na CadG, czy GeCD, lubię te które wpadają w ucho. Wpadało mi w ucho „Na do widzenia” które puszczał ciągle Marin Golemam gdy razem pracowaliśmy.
I wtedy właśnie postanowiłem zagrać mojego absolutnego faworyta, czyli „Ja nie śpię, ja śnię”. Co zrobiłem? Napisałem do Roberta.
Nadziei wielkich nie miałem. Rok był jakoś 2000 a może 2001. Mail już istniał, chociaż na odpowiedź bardzo nie liczyłem. Miałem ciągle z tyłu głowy SDM, który to napuszał się gdzie się tylko dało. A ja dostałem odpowiedź. Dokładną. Z rozpisanymi chwytami. Dokładnymi. I to był dla mnie nie lada szok. Bo Artysta zszedł do naszego, zwykłego poziomu i odpisał mi, po prostu.
Robert jest na tym zwykłym poziomie non stop. Cały czas. Dodałem go jako znajomego na Facebooku, dyskutuje, rozmawia, komentuje (choć rzadko lajkuje :P). Jest tu, zszedł jak grecki bóg. Rozmawia o tematach zwykłych, opisuje o tym jak gra w gry na kompie, zawsze dowcipinie odpowiada na moje komentarze i (wbrew pozorom) nie zablokował mnie jescze pomimo mojej facebookowej aktywności :)
Nadal uważam go za Artystę, bo pisze – IMHO – jedne z lepszych tekstów spośród polskich artystów. Jest cenionym krakowskim (importowanym he he) artystą, z niesamowitymi tekstami i muzyką (i to, i to jego!) a mimo to jest zwykłym człowiekiem.
Towarzyszył mi podczas moich harcerskich czasów o których pisałem, towarzyszył mi podczas podróży i pobytu w Szwajcarii. I wtedy kiedy jeździłem co weekend do Franka i żony, do Wrocławia. Towarzyszy mi kiedy jestem w górach i nachodzą mnie głębsze myśli.
Nie będe pisał więcej, bo będę taki jaki nie chciałbym być (a zawsze krzywiłem się gdy ktoś z moich znajomych reagował na Twój wpis w stylu ” AAAAAAAA KASSPRZYYYYCKIIII!!”). Pójdę wreszcie znowu na Twój koncert, bo ostatnio byłem na tym na polibudzie a to już prawie rok czasu. I namówię Cię wreszcie na The Best Of. Bo album ten MUSI brzmieć dokładnie tak: