Avatara oczywiście obejrzeć musiałem. Zapowiadana hucznie rewolucja 3D nie mogła przecież ominąć żadnego geeka. Choć nawet ja, choć z natury nie jestem zbyt cyniczny, szedłem do kina z kieszeniami pełnymi dystansu. Cóż może bowiem być aż tak rewolucyjnego, skoro technologia się nie zmienia? :)
Niestety IMAX jak na razie musiałem sobie podarować – w Genewie ani okolicach żadnego nie ma – no cóż, poczekam na powrót do Polski. Całe szczęście jednak wersję 3d można oglądać też w zwykłych kinach. Udało się więc zostawić Franka z będącą akurat u nas Babcią – i do kina!
Ale zanim powiem o samych wrażeniach z filmu, cofnę się trochę w czasie. Moja pierwsza przygoda z filmem 3D to lata 80te, Warszawa i Kino Oka. Był tam wyświetlany jeden film 3D – za to na okrągło. Właściwie codziennie, przez wiele lat – a popyt był spory, każda szkolna wycieczka do Warszawy musiała go zaliczyć. Film ten, a właściwie dwa filmy, nazywały się „Zabawy zwierząt” i „Parada atrakcji”. Radzieccy cyrkowcy razem ze zwierzętami wykonywali różne tricki rzucając do nas kółeczkami, żonglując piłkami, czy wypuszczając motylki. Wrażenie było piorunujące – z innych SFX zapamiętałem gościa który stąpał w pustkę, a pod nogami pojawiały mu się schody. Bajka!
Na kolejne produkcje 3D trzeba było poczekać około dekadę, gdy pojawiły się pierwsze produkcje 3d wykorzystujące technologię anaglifów – potrzebne były do tego okulary dwukolorowe. Plusem tej technologii jest śmiesznie niska cena okularów, minusem przekłamania kolorystyczne i generalnie niska jakość.
Kolejny krok to IMAX. Filmy w IMAXie który otworzył swoje wrota w Warszawie najpierw jako Panasonic IMAX, potem Orange IMAX by w końcu dostać się w szpony Cinema City. IMAX to gigantyczny ekran, ale to technologia wcale nie cyfrowa! Właśnie dlatego filmy w niej sa tak kosztowne. Taśma jest strasznie gruba, klatki umieszczone są wzdłuż a nie wszerz. Kamera straszliwie hałasuje i jest wielka. Filmy 3D w IMAXie służyły głównie prezentacji technologii 3D, były dubbingowane (co dla nas Polaków jest jednak wrzodem na d…) i głupie. Dinzaury 3D, otchłań 3D, itp. Trójwymiarowo nawet fajnie, ale ogólnie – tak sobie. Do IMAXa wolałem chodzić na filmy 2D tam wyświetlane (ze względu na gigantyczny ekran) lub takie w których było kilka scen 3D (nowy Superman).
Aha, nie mylmy IMAXa z kinem cyfrowym. Pierwsze cyfrowe kino w Polsce to Nove Kino Praha, potem pojawiło się ich więcej – w najbliższych latach ma być ich całkiem sporo. Jest też trochę technologii cyfrowych 3d, które powodują, że oko męczy się mniej niż w przypadku IMAXa. No ale nigdzie indziej nie nacieszymy się tak wielkim ekranem – coś za coś.
W każdym razie to właśnie w IMAXie widziałem pierwszy film 3D który mi się rzeczywiście spodobał – to Beowulf. Film był rzeczywiście fajny, historia niezła, muzyka też, 3D wydawało się wreszcie środkiem a nie celem.
Avatar miał być inny. Miał być rewolucją. Już samo myślenie o scenach miało uwzględniać „myślenie w 3D”. Trochę mnie to zastanawiało, w końcu tradycyjne filmy nie są płaskie, jedynie nie wydają się aż tak latać przed oczami. I niestety… zawiodłem się. Nie na filmie jako takim, bo uważam go za całkiem niezły (jak na swój gatunek). Zawiodłem się na tym rewolucyjnym 3D. Nie wiem, może muszę pójść jeszcze raz, może tym razem do IMAXa, albo dobrego kina cyfrowego z Dolby 3D choćby (oczy mi się jednak trochę zmęczyły, nie mam pojęcia w jakiej technologii oglądałem ten film).
Ale rewolucji nie było. W porównaniu z – wcale nie tak głośno obtrąbianym – Beowulfem tak dużo się nie zmieniło. Serio.
Rewolucja była zupełnie gdzie indziej. W renderach. Otóż całość wyrenderoana jest tak bajecznie, że człowiek zapomina że to render. Wreszcie. Wreszcie patrzymy na avatarów jak na ludzi, lub bądź co bądź żywe istoty. Mimika, ruchy, bajeczny mo-cap – wszystko piękne. Sceneria – rendery detali – bajka. 3D naprawdę schodzi na drugi plan.
A sam film jako taki? No cóż. Dla mnie to taki Tańczący z Wilkami XXI wieku. Porównanie nasuwa się samo. Tylko ja wolę tamten film ze względu na scenerię, muzykę i prawdziwych Indian :) Tu niektóre wątki są dość nachalne, no ale to kino amerykańskie. X muza. Za to ją kochamy.
Tak więc do kina należy pójść, pewnie nawet kilka razy, do różnych kin. Ale rewolucji 3D nie ma. Jak na razie.
No i ….
(UWAGA SPOILER!)
Końcówka jakaś taka polska. Laska obraziła się na gościa. Ale gdy zajechał najlepszą i najbardziej wypasioną furą we wsi – od razu zmiękła :)