Nie mam pojęcia, który to był rok, ale ja miałem może 4 lata, a może 5. Znałem już litery, czytałem co nieco, ale żadnej książki nie zmęczyłem. Pamiętam też dobrze, że spotkaliśmy wracając autobusem do domu mieszkającą nieopodal ciocię i ja po prostu wymyśliłem, że będę u niej nocował. A Mama się zgodziła. Rany, jakie to wszystko było wtedy proste.
Pamiętam też dobrze, że dostałem wtedy od mojej starszej kuzynki trzy książki. Książki, które mam swoją drogą do dzisiaj. A jedną z nich była trzynasta księga (spokój, świntuchy!) Tytusa, Romka i A’Tomka. I wsiąkłem. Wsiąkłem tak bardzo, że mogę spokojnie powiedzieć, że wychowały mnie te komiksy.
Wiecie, to nie były czasy w których można było wybierać z milionów rodzajów komiksów. Mieliśmy jeszcze Kajka i Kokosza, Przygody Jonki, Jonka i Kleksa, Antresolkę Profesorka Nerwosolka, od innego kuzyna dostałem całe pudło magazynu RELAX z przygodami Thorgala. Ale to właśnie przygody tej małpy zafascynowały mnie najbardziej.
Pamiętam, że czytałem dość wolno – zarówno ze względu na wiek, jak i na fakt, że jako dzieciak inaczej odbiera się rzeczywistość. Nie spieszyłem się, nikt mnie nie gonił. Studiowałem dokładnie każdą scenę, wypowiedź, pozę bohaterów, tło. Wszystko. I kiedy już skończyłem czytać – a zajmowało mi to najmarniej godzinę, po kilku dniach wracałem do tejże książki znowu. Księga XIII. Wyspy Nonsensu. Slajdolot. A potem Mama kupiła księgę XV, czyli podróż wgłąb ziemi. I kolejne. I kolejne. I kolejne.
Historia urwała się wiele lat później, gdy powstawały jedne z ostatnich ksiąg, ale przez ten czas zdążyłem poznać pierwszą dwudziestkę tak dobrze, że poszczególne sceny, czy cytaty weszły u mnie na stałe do słownika. Pamiętam wyspę pełną samochodów z księgi XIII, pamiętam co to jest kaczka dziennikarska z księgi gdy Tytus był redaktorem. Pamiętam bezruch dens, pamiętam jak się robi perfumy, pamiętam co ile staje dyliżans, pamiętam strzały znikąd, pamiętam „Tam do kata! Dam dukata, jeśli nie był to kot kata z czarownicą w środku.”, a także, że „Kawa powinna być czarna, mocna, ostra i aromatyczna.” I wiem, że nie tylko ja, wychowało się na nim całe nasze pokolenie. Oni byli naszymi Youtuberami!
A potem… wiele lat później znalazłem cały zestaw ksiąg na Allegro. Za 50 złotych. Proces decyzyjny trwał kilka sekund. Dziś, kiedy otworzyłem pierwszą księgę, zorientowałem się, że w tym roku mija 50 lat od wydania jej w formie książkowej. 9 lat wcześniej Tytus pojawiał się w Świecie Młodych, ale to właśnie w 1966 roku po raz pierwszy ukazał się w formie książki. 50 lat. Pół wieku.
No nic. Chyba czas w związku z tym przeczytać wszystkie części jeszcze raz! Teraz pójdzie nieco szybciej :)